czwartek, 30 grudnia 2010

Kotlety z peklowanego schabu i zapiekane zielone warzywa


Przepyszne, mięciutkie kotlety. Mogą być grube, nawet nie bardzo pobite, smaży się krótko, jak zwykły kotlet, a mięso jest kruche! Wreszcie zasmakował mi gruby schaboszczak, nie rozbity jak naleśnik, jak to się robiło w czasach kryzysu ;)
Wystarczy kupić schab peklowany jak na polędwicę, niezbyt słony. Zamawiam taki tam, gdzie i "świński zadek", o którym już pisałam. Kroi się grube, ponad centymetrowe kotlety, pobija umiarkowanie i nie trzeba niczym przyprawiać! Panieruje się normalnie: mąka, jajko, bułka tarta. Smażę na oleju, ale może być, że lepsze będą na smalcu :)

Kotlety stanowiły część "mięsnego półmiska", którym raczyliśmy się w drugi dzień świąt, w ścisłym gronie rodzinnym. Niektórzy zjedli aż trzy, ale się wcześniej wykazali przy panierowaniu ;) Do tego podałam inny nowy wynalazek, zapiekane zielone warzywa. Robi się je prosto: do małego naczynia żaroodpornego wsypać pocięte na plastry 2 gałązki selera naciowego, główkę kopru włoskiego i jakieś pół cykorii, zalać połową szklanki bulionu (z kostki), ewentualnie ozdobić plasterkami boczku, przykryć i zapiec przez 30 minut. Jarzynka taka jest bardzo lekka, wręcz orzeźwiająca przy tym całym mięsie. Bardzo namawiam!

wtorek, 28 grudnia 2010

Panga w sosie koperkowym

Nie udało mi się zdążyć na akcję z rybą (a taki ładny baner był). A tu wszystkie pomysły wigilijne czekają na opisanie! Między innymi tegorocznym wynalazkiem moim jest ta biała ryba (nie musi być panga) w pysznym sosie.

składniki:
  • 2 duże filety mrożone
  • sok z połowy cytryny
  • 1 malutki ząbek czosnku zmiażdżony (niekoniecznie)
  • 1 łyżeczka "przyprawy do ryb" lub "jarzynki"
  • 1 łyżeczka mąki pszennej
  • 1 łyżka świeżego masła
  • 2/3 szklanki wywaru z głów i płetw dorady (lub innej ryby)
  • 3 łyżki tłustej kwaśnej śmietany
  • 2 łyżki posiekanego koperku

Rozmrożone filety najdokładniej osuszamy ręcznikiem papierowym i skrapiamy lekko sokiem z cytryny (zachowujemy resztę soku do sosu), ewentualnie nacieramy odrobiną czosnku. Posypujemy filety lekko przyprawą do ryby. Nie trzeba solić, bo ona zawiera już sól. Składamy każdy filet we troje, stroną przyprawioną do środka i układamy na lekko nasmarowanej olejem blaszce. Można dać na wierzch gałązki koperku. Tak przygotowane filety, zakryte folią aluminiową, czekają w chłodzie na godzinę "0".
Najważniejszy jest sos! W niewielkim rondelku rozpuszczamy masło i lekko zasmażamy mąkę. Rozrabiamy zimnym bulionem prędko mieszając, dodajemy pozostałą z posypywania ryby przyprawę, zagotowujemy. Następnie sypiemy koperek, dodajemy śmietanę i doprawiamy sokiem z cytryny, jeśli trzeba, to solą. Podgrzewamy jeszcze wszystko mieszając doprowadzamy do gładkiej konsystencji. Zarówno rybę, jak sos można przygotować kilka godzin wcześniej. Sos przechować należy w zamkniętym słoiku, podgrzać w rondelku mieszając lub w mikrofalówce.
O godzinie "0" czyli na pół godziny przed kolacją włożyć blaszkę z rybą do gorącego piekarnika i zapiec krótko, ok. 30 minut. Podawać w dużej ilości sosu z białym pieczywem.

piątek, 24 grudnia 2010

Kurczę! Już Wigilia! ;)


Wesołych świąt życzę stałym i jednorazowym czytelnikom Zatoki Rozkoszy!
Jestem dumna, że jest Was aż tylu!
Wigilia zaskoczyła mnie jak prawie co roku - wszystko w proszku, najwyżej w fazie przygotowań, toteż wracam do roboty. Bawcie się dobrze!

środa, 8 grudnia 2010

Czarodziejskie mięsiwo - danie chińskie



Oto jedno z bardziej wyszukanych i czasochłonnych dań chińskich, mało znane chyba. Przepis pochodzi z książki Anny Tseng Brzozowskiej i Julii Pitery "Kolacja pod lampionami. Kuchnia chińska" i oryginalnie wygląda tak:

CZARODZIEJSKIE MIĘSIWO
  • 1 kg tłustej wieprzowiny
  • 1 szklanka białego wina wytrawnego
  • 1 szklanka sosu sojowego
  • 3/4 szklanki cukru
Pokrajać wieprzowinę w kostkę o boku 4 cm. Włożyć razem z przyprawami do garnka i przykryć. Garnek do połowy zanurzyć w większym naczyniu z wrzącą wodą. Gotować tak 4 godziny.

Co zmieniłam? Nie odważyłam się dać tyle cukru i dałam niecałe pół szklanki. Do tego 1/2 szklanki sosu sojowego w stylu japońskim (mniej słony niż te "z kontynentu") i 3/4 szklanki wina bułgarskiego (białe wytrawne, chardonnay, zdaje mi się). No i mięso akurat ostatnio jadamy chude, więc miałam szynkę wieprzową, również częsty składnik dań chińskich.
Gotowałam na malusieńkim płomyczku w garnku o grubym dnie, równe 4 godziny, jak każe przepis i efekt... był czarodziejski!
Mięsko pyszne, kruchutkie, jeśli był tam jakiś tłuszczyk to chyba się wygotował (na powierzchni zastygłego sosu była odrobina smalcu). Smak przypominał wątróbkę, słodkawy, ale nie za bardzo, słonawy, ale bez przesady i ani trochę nie było to kwaśne, ani nawet "winne". Bardzo, bardzo udany eksperyment, który jeszcze bardziej przywiązał mnie do kuchni chińskiej!
Do podania proponuję chińską gorącą sałatkę warzywną i ryż ugotowany na sposób chiński: szklanka ryżu zeszklona na łyżce tłuszczu w garnku o grubym dnie, 2 szklanki wrzątku, gotować do wchłonięcia wody, pozostawić na 15 min. pod przykryciem. Zero soli! Taki ryż łatwo wcina się pałeczkami a jego neutralny smak podkreśla "czarodziejskość" mięsiwa.

piątek, 3 grudnia 2010

Pieczeń wołowa "na dziko"

Wspaniały, stary przepis mojej mamy na pieczeń wołową! Smakuje każdemu mężczyźnie, bo to porządny kawał stuprocentowego mięsa, ale nie trzeba martwić się o zdrowie, bo pieczeń jest chuda i tak krucha, że podać można nawet bez sosu. Najbardziej klasyczną formą podania jest oczywiście towarzystwo klusek śląskich i zabielonego śmietaną kwaśnego sosu spod pieczeni.
Potrzebujemy ok. 1 kg mięsa wołowego (udziec, legawa, pieczeniowe czy jak to tam w handlu nazywają).

Składniki marynaty: szklanka mocnego octu, 3 szklanki wody, 2 -3 cebule w plasterkach, kilka liści laurowych, ziaren ziela angielskiego, goździków, pieprzu, 1 łyżka ziaren gorczycy, ewentualnie ząbek czosnku, gwiazdka anyżu, łyżeczka kolendry, 2 łyżki suszonych warzyw. Obowiązkowe są tylko liście i ziele, ale inny zestaw przypraw wzbogaci smak pieczeni. Nie dawać soli!

wykonanie:
Marynatę zagotować i wystudzić całkowicie. Mięso odbłonować, jeśli trzeba, podzielić na zgrabne kawałki mieszczące się w ceramicznym (szklanym, emaliowanym) naczyniu, które do tego celu przeznaczyliśmy (u mnie miska arcoroc, jak można dojrzeć na zdjęciu).
Po ułożeniu mięsa zalać je zimną marynatą, przykryć szczelnie folią spożywczą i pokrywką lub talerzem, zostawić do marynowania na minimum 5 dni (!) a najlepiej na tydzień. Co dwa dni trzeba mięso obrócić, przełożyć, aby się całe, równomiernie zamarynowało.Trzymać w miejscu chłodnym, niekoniecznie w lodówce. Zimą można w nieogrzewanym pomieszczeniu, na balkonie, na parapecie, jeśli się nie ma kaloryferów tylko piece, itp. Latem trzymamy naszą "dziczyznę" raczej w lodówce. Nie należy przejmować się paskudnym, szarym kolorem, który przybierze wołowina pod wpływem octu - po upieczeniu odzyska ładną barwę.
Po tygodniu wyjmujemy z marynaty i osuszamy mięso. Teraz trzeba je silnie obsmażyć w szerokim rondlu lub na patelni z użyciem niewielkiej ilości oleju lub na teflonie bez tłuszczu. Włożyć w garnek lub pozostawić w rondlu, skropić marynatą, w której leżało, posolić lekko, przykryć i dusić długo, do miękkości. Pilnować, żeby się nie przypaliło, przewracać, podlewać marynatą, dorzucić całą cebulę z marynaty - niech się z niej sos wytworzy.
W zależności od gatunku mięsa i innych tajemniczych okoliczności taką pieczeń dusi się ok. 1,5 godziny.
Sos spod pieczeni można zabielić śmietaną i zagęścić mąką jak klasyczny sos i podać wraz z mięsem, kluskami lub ziemniakami, a nawet z kaszą gryczaną. Warzywa towarzyszące tej pieczeni powinny być łagodne w smaku, gotowane, np. zielony groszek, buraczki na słodko, marchewka, brokuły, słodka sałatka z kukurydzy.

wtorek, 23 listopada 2010

Zupa - krem z kalafiora



Lekka zupka na luch lub przed obfitym drugim daniem.









składniki:
  • 1 duży kalafior
  • kostka rosołowa "do ziemniaków - z masłem i z koperkiem"
  • 2 łyżki białego wytrawnego wina stołowego
  • 1 łyżka sosu sojowego lub 1 łyżeczka przyprawy do zup
  • 1 łyżeczka cukru
  • groszek ptysiowy, śmietanka do podania
wykonanie:

  1. Umyty kalafior dzielimy na różyczki i gotujemy w jak najmniejszej ilości wody do całkowitej miękkości.
  2. Miksujemy - uwaga, nie poparzyć się pryskającą zupą! - i dodajemy cukier, wino, przyprawę płynną i kostkę. Jeśli nie mamy takiej kostki to może być zwykła, np. drobiowa, ale wtedy koniecznie odrobinę koperku, choćby suszonego i łyżeczkę masła też można dać.
  3. Wymieszać, jeszcze podgrzać, jeśli trzeba i rozlewać na talerze.
Ze śmietanką jest jeszcze lepsze, a ci, którzy nie unikają węglowodanów mogą zjeść z groszkiem ptysiowym albo kawałkiem bułki. Ja podałam z hinduskimi bundi - perełkami z mąki z grochu włoskiego, których kiedyś sobie zrobiłam pełną puszkę (są trwałe).

niedziela, 21 listopada 2010

Śródziemnomorskie mielone


Nie ukrywam, że pomysł na te kotleciki znalazłam w ulotce supermarketu; zrobiłam w któryś z ostatnich słonecznych dni jesieni, podałam ze świeżymi figami, winogronami i wyszło coś bardzo wakacyjnego.

składniki:
  • 40 dkg mielonego mięsa (u mnie wieprzowina)
  • 1 kulka mozzarelli
  • 6 - 8 suszonych pomidorów z oleju
  • 1 jajko
  • 3 - 4 łyżki otrąb
  • 1/2 łyżeczki suszonego tymianku
  • 2 łyżki mrożonego pokruszonego lubczyku
  • 2 zmiażdżone ząbki czosnku
  • szczypta pieprzu lub dwie
  • niewielka miseczka płatków kukurydzianych
  • kilka łyżek ziarna sezamowego
  • oliwa do smażenia

wykonanie:
Mięso wymieszać z jajkiem, otrębami, przyprawami i ziołami. Płatki zmiażdżyć w woreczku, ale nie na proszek, tylko na okruchy wielkości drobnej kaszki, wymieszać z sezamem na płaskim talerzu.
Mozzarellę pokroić na paseczki, a suszone pomidory poprzekrawać wzdłuż na ćwiartki.
Zwilżonymi rękoma formować podłużne kotleciki, palcem robić w nich rowek, nakładać po pasku sera i pomidora i zasklepiać starannie. Panierować każdy kotlet w płatkach kukurydzianych z sezamem.
Smażyć powoli, dokładnie, obracając, na niezbyt silnie rozgrzanej oliwie, żeby mięso upiekło się aż do wnętrza, ser roztopił, a panierka nie zrumieniła zanadto.
Podawać koniecznie z czymś surowym i zielonym, nie pasuje do tego żadna marynata ani warzywa gotowane!

sobota, 30 października 2010

Niskowęglowodanowe pure z porów i kalafiora plus czosnkowy stek z indyka

Przyda się w drugiej i trzeciej fazie diety Protal:

PURE KALAFIOROWO-POROWE

- 2 średnie pory
- 1 średni kalafior
- sól, pieprz
- 1 łyżka oliwy (niekoniecznie)

Podzielić kalafior na różyczki i ugotować tak, żeby był miękki. Osobno ugotować pokrojone na talarki pory pozbawione ciemnozielonej części. Po odcedzeniu lekko zmiksować (zblendować) kalafior i osobno pory (wymagają dłuższego mielenia, ale nie róbmy z nich papki!). Warzywa staramy się ugotować w jak najmniejszej ilości wody a "smak" można zachować na zupę. Mieszamy kalafior z porami, leciutko solimy, pieprzymy i ewentualnie okraszamy łyżką oliwy najlepszego gatunku. Podawać z aromatycznym lub pikantnym mięsem.

STEK CZOSNKOWY Z INDYKA

- kilka grubych plastrów piersi z indyka krojonych w poprzek włókien
- pół główki czosnku
- kilka kropli oliwy
- nieprzywierająca patelnia

Cały czosnek obrać i pokroić w cieniutkie plasterki. Obłożyć nimi mięso i zostawić w chłodzie na chwilę (można też skropić lekko sosem sojowym). Potem rozgrzać mocno patelnię, ewentualnie skropić oliwą i kłaść steki. Pilnować, żeby czosnek się nie spalił (wyciągając na wierzch mięsa lub zupełnie usuwając z patelni zachować do zjedzenia), a mięso lekko zrumieniło. Smażyć krótko; mięso ma być jędrne i nie wysuszone! Podawać z łagodnym w smaku pure warzywnym i surówką bądź marynatą.

To jest, nie chwaląc się, rewelacyjne!

wtorek, 5 października 2010

Nadal na diecie Dukana - gulasz z grzybami, a na deser - galaretka!




Sporo było powodów mojego niepisania tutaj; nie czas teraz opowiadać, choć większość z nich była ciekawa. Może innym razem.
Teraz spróbuję odrobić - choć częściowo - ogromne zaległości.






GULASZ Z INDYKA Z PODGRZYBKAMI
- 1,4 kg gulaszowego z indyka (mięso z podudzi: chude, wystarczy oczyścić z błonek)
- 0,5 kg podgrzybków (sprawdzić atest w warzywniaku)
- garść prażonej cebuli (lub 1 duża posiekana i zrumieniona na tłuszczu)
- 1 kostka rosołowa grzybowa (można oczywiście nie dawać, bo to złooo, ale wtedy jednak bym posoliła trochę)
- 2 łyżki otrąb owsianych

Oczyszczone z błonek (i pokrojone na spore kawałki) mięso partiami mocno obsmażamy na teflonowej patelni. Jeśli wolimy zrumienione można dać łyżeczkę oliwy. Przekładamy do rondla, podlewamy łyżką wody i dusimy. W tym czasie czyścimy grzyby (ja płuczę kapelusze pod bieżącą wodą, choć podobno nie należy), kroimy je na połówki, a małych wcale i dodajemy go garnka z mięsem wraz z cebulą i kostką grzybową. Dusimy 40 minut, zagęszczamy sos otrębami, podajemy.
Podana ilość wystarcza na 6 osób.

GALARETKA OWOCOWA BEZ CUKRU
- 3 torebki herbatki poziomkowej Biofix
- o,5 litra wrzątku
- 3 łyżeczki żelatyny w proszku
- 2 łyżeczki "cytrynki" (NIE świeżego soku z cytryny, bo galaretka nie zastygnie!)
- 3 tabletki aspartamu
- 3 tabletki cyklaminianu sodu

Zaparzyć herbatkę w wygrzanym naczyniu. Po 5 minutach usunąć torebki wyciskając z nich płyn. Dodać żelatynę w proszku i dokładnie wymieszać do rozpuszczenia. Dorzucić słodziki i "cytrynkę", jeszcze raz wymieszać i odstawić do zastygnięcia.

Żelatyna to białko, więc jak najbardziej do łyknięcia na diecie Dukana, a bezcukrowych produktów u mnie nie ma nigdzie, to wymyśliłam takie coś. Podobno smaczne.

niedziela, 15 sierpnia 2010

Fuzja wypaliła - pieczeń wieprzowa i zapiekany bakłażan w miso!

Restauracje ogłaszające, że prowadzą kuchnię "fusion" traktuję podejrzliwie. Bo kto wie, czy brak jednolitego stylu gotowania świadczy o wielkich umiejętnościach łączenia smaków czy o kompletnym nieuctwie kucharza? Swoje dania staram się komponować wg jednej idei przewodniej, najczęściej jest to posiłek w stylu narodowym lub regionalnym. Czasem jednak ogarnia mnie "pomieszanie" czyli - mówiąc wprost - szaleństwo!


Dość dawno nic ciekawego nie skomponowałam. Ostatnio uczę się i do późnego popołudnia nie ma mnie w domu, a posiłki, przygotowane przeze mnie naprędce wieczorami odgrzewa i podaje mój syn.
Toteż w minioną sobotę nadszedł czas, żeby zrekompensować chłopakom moją kulinarną oziębłość. Wynalazłam i zaserwowałam, składające się z dwóch potraw danie, łączące azjatyckie i środkowoamerykańskie aromaty z europejskim mięsożerstwem:

PIECZEŃ WIEPRZOWA W SOSIE TERIYAKI

składniki:
- 1,5 kg szynki wieprzowej (cała, średniej wielkości szynka)
- kieliszek białej wódki
- sos (marynata) teriyaki
- sos (marynata) mango-jalapenio
- sól lub przyprawa typu "jarzynka"

wykonanie:
Dobrze natrzeć szynkę najpierw wódką ze wszystkich stron, później obiema marynatami i ewentualnie posolić. Odstawić w chłodne miejsce na kilka godzin.
(Wódka powoduje zmiękczenie mięsa, więc nie radzę z niej rezygnować; jeśli nie ma, można zastąpić innym mocnym alkoholem byle niezbyt aromatycznym; brandy czy nalewki owocowe mogą być, ale raczej nie rum ani likier pomarańczowy!)
Na dwie godziny przed posiłkiem nagrzać piekarnik do temperatury 220 stopni i wstawić szynkę w naczyniu żaroodpornym lub na blasze dolewając ok. szklanki wody. Po upływie pół godziny temperaturę zmniejszyć do 190 stopni i piec mięso tak długo, aż będzie miękkie (wbijając jakieś narzędzie łatwo się przekonać), najprawdopodobniej w sumie ok. 2 godziny. Jeśli rumieni się zanadto, można przykryć folią aluminiową.
Podawać pokrojoną w niezbyt grube plastry z zapiekanym bakłażanem lub innymi warzywami. Można skropić resztką marynaty.

BAKŁAŻAN ZAPIEKANY W MISO

składniki:
- 1 duży bakłażan
- sól kamienna
- 2 łyżki pasty miso
- 2 łyżki soku z cytryny
- 2 łyżki sosu sojowego
- 2 łyżki uprażonych ziaren sezamu

wykonanie:
Bakłażana obrać, pokroić w centymetrowej grubości plastry i posolić grubą solą. Odstawić na pół godziny do lodówki! Opłukać z soli i układać w żaroodpornym naczyniu lub blaszce warstwami, każdą warstwę smarując obficie mieszanką miso, sosu sojowego i soku z cytryny. Wierzch posypać sezamem i zapiec pół godziny pod koniec pieczenia mięsa wsuwając obok do piekarnika.
Taki bakłażan (oberżyna) jest miękki, soczysty, w smaku słony i kwaśny, a nawet lekko gorzkawy dzięki sezamowi i miso.
UWAGA: przetwory sojowe (sos, pasta miso) są wskazane dla kobiet, zwłaszcza... hm... nienajmłodszych. Regulują hormony, działają antynowotworowo. Toteż kobietom najczęściej smakują, ale ich mężom nie muszą, więc bądźcie ostrożne ;)

piątek, 30 lipca 2010

Wołowina prawie po burgundzku dla protalowców



Oto kolejna dietetyczna potrawa mięsna:

Składniki:
- wołowina "gulaszowa" (moja była młodziutka, chuda i krucha, ale już nie pamiętam użytej ilości - dośc dużo)
- 2 marchewki
- 2 cebule
- tymianek, rozmaryn, liśc laurowy










Wykonanie:
Mięso, podzielone na kawałeczki i pozbawione błon, zrumienic na teflonowej patelni partiami i przełożyc do garnka. Dodac grubo pokrojone warzywa, zioła, szklankę wody i dusic do miękkości (czas zależny jest od jakości mięsa, ale raczej nie mniej niż godzinę).
Niestety nie posiadam fotografii gotowej potrawy; widocznie pożarliśmy bez dokumentacji. Taka wołowina jest bardzo smaczna, a jak się doda odrobinę czerwonego wina do duszenia to wyjdzie boeuf bourguignon czyli wołowina po burgundzku (polecam w przypadku bardzo twardego mięsa).
W fazie I diety Protal jedząc odrzucamy warzywa, w fazie II wcinamy jak leci, w III - można nawet coś dorzucic :)

czwartek, 29 lipca 2010

Rolada drobiowo wołowa na diecie Dukana















Niezwykle prosta w wykonaniu potrawa, którą można urozmaicic sobie mięsną dietę.
Pisałam już o tym, że garmażeryjny tatar o tej porze roku jest nie do zjedzenia, ponieważ dodają do niego za wiele soli. Można to jednak wykorzystac aby "dosolic" w ten sposób drobiową otoczkę rolady.
Zrobiłam dwie rolady: z piersi indyka (użyłam tego mniejszego mięśnia) i z piersi kurczaka rozciętej "na grubośc" ale nie do końca (żeby miec większą płaszczyznę do zawijania). Jako nadzienia użyłam rozciętej wzdłuż na połowy "kiełbaski" z "kupnego" tatara. Nie dodawałam żadnych przypraw, soli ani sosów. Spinanie wykałaczkami to najprostszy i najszybszy sposób zawijania. Zdjęcia chyba dośc dokładnie to ilustrują.
Mięso obrumieniłam na teflonowej patelni dosłownie skropionej oliwą, a następnie podlałam wodą, przykryłam i dodusiłam do miękkości - jakieś 40 minut. Całośc była dośc słona, więc trzeba było dobrze popic. Dodatek słodkawej młodej kapusty duszonej z pieczarkami doskonale z roladką współgrał. Oczywiście kapusta tylko w II fazie.

środa, 14 lipca 2010

Protal - beztłuszczowa ryba jeszcze inaczej


Jakbym miała jeść w kółko same kurczaki, to bym chyba zaczęła gdakać i jajka znosić :/ Wołowina - pyszna, lecz za droga :/ No to zostają ryby, najczęściej mrożone, których można nakupić w każdym supamaka.
Tym razem mintaj. Tym razem w cieście jajecznym (prawie jak panierka).



MINTAJ W CIEŚCIE JAJECZNYM BEZ TŁUSZCZU

- dowolna ilość rozmrożonego, wypłukanego i osączonego na sicie mintaja
- ciasto z jajek i odrobiny mąki z grochu włoskiego (Dukan zaleca kukurydzianą, ale groszkowa ma chyba jeszcze mniej czystej skrobi)

Wykonanie: zanurzamy kawałki ryby w cieście o gęstości nieco większej niż na naleśniki i smażymy powoli na mocno rozgrzanej teflonowej patelni, którą na początku można przetrzeć kropelką tłuszczu (ale za to tych pierwszych kawałków ryby można nie jeść, tylko komuś oddać).

Podajemy "na łożu" ;) z duszonej bez tłuszczu kapusty z pędami grochu i odrobiną innych warzyw. Warzywka oczywiście tylko w II fazie protala :)
I rybę i kapustę warto dosmaczyć czosnkiem, ewentualnie można dosolić lub dosypać nieco "jarzynki". Popijamy garem kefiru i sycący, acz niezbyt wykwintny obiad z głowy. Z głowy do brzucha, rzecz jasna.
Powoli moje dania stają się tak ascetyczne, jak potrawy Kryzysowego Kucharza, z całym szacunkiem dla kolegi blogera :) Dwa - trzy składniki, pięć minut obróbki i voila!

poniedziałek, 12 lipca 2010

Panach - napój dla wszystkich na upalne dni


Odkryliśmy to w Menton. Zupełnie niechcący. Poczęstowano nas w upalny dzień w czasie wędrówki w góry. Dostały go do picia kobiety i młodzież; mężczyźni - piwo. Po dwóch latach odnalazłam go w sklepie, ale gatunków było tyle, że nie wiedziałam, który wybrać. Teraz robię sobie w domu :)
Niskoalkoholowy napój, będący mieszanką lemoniady i piwa - panach.
Obok pamiątkowe zdjęcie butelki oryginalnego panach, przywiezionego z wakacji i wypitego w grudniu zeszłego roku; to jedna z moich ulubionych marek, ale też próbowałam kilku zaledwie.
Teraz przypomniałam sobie o tym wspaniałym napitku i zrobiłam go domowym sposobem.

PANACH

- lemoniada
- jasne piwo

Zmieszać w proporcji 1:1 i podawać mocno schłodzone. Młodszym można dać więcej lemoniady, tak, żeby zawartość alkoholu była nie większa niż w kefirze (1 - 1,5 %).
Kolor napoju jest niezachęcający, zwłaszcza jak się użyje zielonkawego soku z limonek, zamiast cytryny. Generalnie lemoniada powinna być klasycznie słodka i wyraźnie kwaśno cytrynowa lub limonkowa. Kto woli jaką - jego sprawa. Słodzona cukrem lub słodzikami, wedle uznania. Dla leniwych: można użyć limonkowo - cytrynowego napoju z kartonika.
Piwo powinno być z tych goryczkowych, moim zdaniem, wtedy napój nie jest mdły. W Polsce trudno o właściwy gatunek piwa - wszystkie znane marki są jakieś słodkawe, lecz mnie się zawsze udaje dorwać coś niereklamowanego, a pysznego ;)
Panach wspaniale gasi pragnienie, orzeźwia bez tego uczucia senności, które mamy po piwie wypitym w upalny dzień. Polecam gorąco!

piątek, 9 lipca 2010

Rosół z kuleczkami mięsnymi - dieta Protal faza I


Często w diecie Dukana jemy gotowane mięso kurczaka. Jak mało wody by się nie użyło do gotowania, zawsze pozostaje rosół. Jarzyny i zioła można wyrzucić (choć szkoda), wcisnąć mężowi lub zamrozić na inną okazję, ale wywar warto zjeść. Oczywiście, po oziębieniu zbieramy z niego cały tłuszcz. Jeśli ktoś nie lubi pić czystego bulionu, mam propozycję zrobienia dobrej zupki.
Przemysłowy tatar jest niechętnie kupowany przez tradycyjne gospodynie, ale myślę, że nadaje się do jedzenia. Wkrótce opiszę jeszcze kilka jego zastosowań w diecie Dukana. Niestety, szczególnie latem, wytwórcy dodają bardzo dużo soli jako środka konserwującego, więc nie mogę polecić tego produktu do codziennego jadłospisu.
Migdały, jak i inne pestki czy orzechy, są zakazane w pierwszej fazie Protala, ale te 2 łyżki na trzy osoby nie zrobią z nas od razu grubasów ;)
Można pewnie dodać do zupy lub do mięsa jakieś zioła, ale akurat nie miałam ochoty.

ROSÓŁ ODCHUDZAJĄCY

- 3 szklanki odtłuszczonego rosołu z kurczaka
- 1 opakowanie kupnego tatara
- 1 małe jajko
- zgnieciony mały ząbek czosnku
- 2 łyżki zmielonych migdałów
- otręby do zagęszczenia (niekoniecznie)

Zagotować rosół. Z pozostałych składników, dobrze wymieszanych, moczonymi w zimnej wodzie rękoma toczyć kuleczki wielkości orzecha włoskiego i wkładać do gotującego się rosołu. Kiedy wszystkie wypłyną na powierzchnię zupa jest gotowa.

Potrawa lekka lecz sycąca, odpowiednia na lato, dlatego dołączam ją też do Letniego Festiwalu Zupy.
Wersja dla męża - z makaronem instant ;)

niedziela, 4 lipca 2010

Orzeźwiająca kawa


Oferowana w kawiarniach kawa mrożona jest bardziej słodkim deserem niż napojem. Moja wersja jest dużo lżejsza. Tym razem także nisko tłuszczowa i - jak zawsze - nie słodzona. Nieco cukru jest w lodach, lecz poza tym ponoć 50% powietrza, 25% wody - jak mnie przekonała pani dietetyczka z TV (aż się piosenka Ostrowskiej przypomina, ale napisy na opakowaniach lodów też upewniają, że śmietanki ni jajek one nie widziały).
W zasadzie jest to coś pośredniego między kawą mrożoną, a frappe.








Na 2 porcje:

- ok. 1/3 litra mocnej kawy, najlepiej z ekspresu jeśli ktoś ma, albo rozpuszczalnej (3 - 4 kopiate łyżeczki) mocno schłodzonej w lodówce
- 1/2 kostki zwykłych lodów (Śnieżek, Śnieżka czy coś takiego) lub 2 kopiate łyżki lodów z pudełka; oczywiście śmietankowe
- 1/2 szklanki mleka lub kilka łyżek mleka skondensowanego niesłodzonego
- sporo lodu w kostkach

wykonanie:
Kawę, mleko i kostki lodu wymieszać energicznie w zakręconym słoiku o pojemności 1 litra (nad zlewem, bo kapie) aż do uzyskania spienionego napoju, który już sam w sobie jest bardzo smaczny (i to właśnie jest frappe) ale jeszcze lepszy będzie, jeśli na dno wysokich szklanek nałożymy po łyżce lodów i dopiero wtedy wypełnimy je kawą. Oprócz długiej słomki można podać jeszcze łyżeczki na długich trzonkach do wyjadania resztek lodów, jeśli się w napoju nie rozpuszczą :)

wtorek, 29 czerwca 2010

Konfitura z truskawek - tradycyjna


To były nasze słodycze. Szkodliwe, jak wszystko, co nadmiernie słodkie, lecz znacznie mniej niż "kupne" - pełne barwników i nie wiadomo czego "sztucznego". Cukier był naturalny ;) Owoce - tym bardziej.
Babunia smażyła latem i uszczęśliwiała nas w zimie. Taka różowa perełka z lamusa w truskawkowym sezonie.





KONFITURA TRUSKAWKOWA

1 kg cukru
2 kg truskawek

Odszypułkowane, umyte truskawki zasypać cukrem na kilka, kilkanaście godzin. Powoli zagotować, odszumować jak najdokładniej, odstawić.
Następnego dnia zagotować ponownie, aż całość będzie wrząca, pogotować chwilę i odstawić. Trzeciego dnia, po kolejnym gotowaniu, truskawki powinny mieć już właściwą konsystencję, by gorące wkładać do słoików.

W gęstym syropie powinny pływać całe, nierozgotowane owoce. Trochę "obwisłe" gdyż nie dajemy utrwalającego kwasku cytrynowego. O ile nie przypalimy, kolor będzie cudowny bez żadnych sztuczek.
Tego typu konfitura jest dekoracyjna, smaczna, lecz do jedzenia w małych ilościach. Silny aromat truskawek stanowi cały jej bukiet, całą atrakcyjność. Żadnych przypraw, żadnych dodatków!
Używamy do potraw mączno - jajecznych, szczególnie do omletów biszkoptowych lub francuskich, do naleśników, biszkoptów, keksów (tu najlepiej same osączone truskawki), syrop do napojów, drinków wszelakich, syrop z niewielką ilością owoców do lodów, budyniu lub kaszki na gęsto.

sobota, 26 czerwca 2010

Mrożony deser z truskawek

Nie da się zrobić z truskawek nic prostszego, oczywiście z wyjątkiem jedzenia samych truskawek ;) Nadają się do tego truskawki brzydsze, lekko rozgniecione, nawet z zielonymi koniuszkami, ale im bardziej czerwone, tym mniej cukru można dać. I koniecznie trzeba przebrać odrzucając nadgniłe czy sfermentowane. W zimie można wykorzystać truskawki mrożone.
Robię to tak: nadmiar truskawek, po wyjedzeniu tych najładniejszych, miksuję, słodzę i zamrażam np. w pudełkach po lodach. Do jedzenia bierze się takie nie do końca rozmrożone porcje musu, lekko chrupiące igiełkami lodu, ale dobrze wymieszane z odpowiednią ilością cukru. Oczywiście teraz, w czerwcu, zjada się takie coś zanim jeszcze się dobrze zamrozi, ale im zimniejsze, tym lepsze. Można polać tym przecierem lody, albo podać z biszkoptami.

czwartek, 24 czerwca 2010

Strawberry cake - ulubiony deser bohaterów Harvest Moon'a


Od dawna marzyłam o zdobyciu tego skilla: przyrządzanie ulubionego ciasta bohaterów wszystkich części mojej ulubionej gry Harvest Moon. Skill szlifował się gdzieś tak od urodzin mojego męża, kiedy to nauczyłam się piec słynny na blogach "biszkopt rzucany" i porobiłam ok. 40 sztuk ciastek z kremem jak cukiernik na majowej szychcie, a kulminację osiągnęłam w momencie swojego 41 level up'a :)
Ciasto, tym razem okrągłe jak porządny tort i krajane w klasyczne trójkątne części, wyszło mi dokładnie takie, jak na obrazkach w grze i zostało niemal w identyczny sposób połknięte - już wiem, skąd angielska nazwa się wzięła ;)
Dla mnie jest to najlepsze ciastko tortowe świata, bo przepadam za śmietaną i świeżymi truskawkami, a biszkoptem też w zasadzie nie gardzę. Fajnie, że natychmiast mogłam zrobić powtórkę, bo syn ma urodziny pięć dni po mnie :)
Jako, że świeże truskawki są do niego niezbędne i z żadnymi innymi owocami to już nie będzie tak smaczne, z dumą dodaję ten wpis do akcji Olgi - Sezon Truskawkowy. Nie, żeby to było coś oryginalnego, ale żelazną klasykę trzeba zachowywać dla potomności, a ja do niedawna głupiego biszkoptu nie umiałam upiec, więc jakieś osiągnięcie to jest. Ta-da, da-da-da, tam-da-dam!!! LEVEL UP - You learned a new skill!!! :D

STRAWBERRY SHORTCAKE czyli biszkoptowe ciasto (ciastka) z bitą śmietaną i truskawkami

składniki na biszkopt "rzucany":
- 5 jajek
- 3/4 szklanki cukru
- 3/4 szklanki mąki pszennej (im suchsza i grubsza, tym bardziej kruchutki jest biszkopt, z krupczatki jest bardzo delikatny, z maki typu 650 może być zbyt zbity, z tortowej powinien wyjść idealnie)
- 1/4 szklanki mąki ziemniaczanej

składniki na nadzienie i dekorację:
- pół litra śmietanki tortowej (kremówki, 36% tłuszczu)
- 4-6 łyżek cukru
- 2 opakowania utrwalacza typu śmietan-fix (niekoniecznie lecz to gwarantuje trwałość dekoracji, a więc estetyczny wygląd, nawet po kilku godzinach)
- 1 opakowanie galaretki truskawkowej (niekoniecznie, ale jw.)
- co najmniej pół kilograma pięknych truskawek

Wykonanie biszkoptu:

Najpierw nastawiamy piekarnik na 160-175 stopni. Oddzielamy białka jajek od żółtek i ubijamy je na sztywno (szczypta soli ponoć pomaga, ja daję), po koniec ubijania dodając stopniowo cukier. Następnie ubijając dodajemy po jednym 5 żółtek, a na koniec mieszamy z przesianymi mąkami (mieszam mikserem również, ale na wolnych obrotach).
Piecze się 30 - 40 minut (ja dłużej, bo się bardziej boję niedopieczonego, niż spalonego i jeszcze nigdy nie spaliłam) w tortownicy lub blasze, której spód jest wyłożony pergaminem, a boki niczym nie posmarowane. Po wyjęciu gorącej blachy z piekarnika upuszcza się ją na podłogę z wysokości ok. 60 cm. (Uwaga jak ktoś ma jakąś ceramiczną podłogę! Mnie na gumolicie jest wszystko jedno, ale można położyć jakiś ręcznik lub koc.) Potem należy wystudzić biszkopt w nieprzewiewnym miejscu, niech stygnie powoli. Wystudzony odcinamy nożykiem od brzegów tortownicy i wyjmujemy.
Przekroić biszkopt na 3 blaty jest najłatwiej za pomocą nici: brzeg nacina się nożykiem dookoła, a w to nacięcie wkłada się mocną nić, krzyżuje i zaciąga, jak by się ją chciało zawiązać na cieście, nić przechodzi przez ciasto i dzieli je idealnie.

Wykonanie nadzienia, przekładanie i dekoracja:

1. Galaretkę (jeśli ma być użyta) rozpuścić w nieco mniejszej ilości wrzątku niż każe przepis na opakowaniu, wystudzić; potrzebujemy konsystencji zastygającej, już nie płynnej ale jeszcze nie twardej galaretki.
2. Przebrać truskawki i najładniejsze odłożyć. Resztę pokroić na ćwiartki i zmieszać z łyżką cukru.
3. Śmietanę ubić krótko mikserem, następnie dodać cukier (ja rozpuszczam go wcześniej w łyżce wrzątku, oczywiście można dać zamiast tego cukier - mączkę) i zagęstnik (jeśli się go używa) i ubić do konsystencji kremu.
4. Na dolny blat biszkoptu wykładamy truskawki pokrojone i ewentualnie pokrywamy stygnącą galaretką (raczej nie zużyjemy całej). Przykrywamy środkowym blatem i wykładamy ok. 1/3 bitej śmietany rozsmarowując równą warstwą.
5. Przykrywamy ostatnim blatem i pokrywamy tort ze wszystkich stron równą warstwą śmietanowego kremu. Dekorujemy całymi truskawkami, najlepiej tak, żeby na każdej cząstce ciasta znalazł się jeden owoc. Odkładamy w chłodne miejsce do "związania" składników, wystarczy na godzinę.
Jak dobrze urodzić się w czerwcu! :)

środa, 16 czerwca 2010

Dorsz z młodą cebulą - zdrowo i bardzo szybko


Tanie, smaczne, zdrowe i błyskawiczne w przygotowaniu danie na lato:

DORSZ Z MŁODĄ CEBULĄ

- kilka płatów rozmrożonej ryby
- 2 młode białe cebule
- 4 gałązki koperku (niekoniecznie)
- 1/4 kostki masła
- kilka łyżek rosołu lub wywaru z warzyw
- sól, pieprz, ewentualnie "jarzynka"
- 2 łyżki białego wina


wykonanie:
1. Obieramy cebulę i kroimy "w piórka", zmiękczamy ją w garnku na maśle (ew. mieszance masła i oleju) bez rumienienia.
2. Dodajemy pokrojoną w duże kawałki rybę, dusząc kilka minut. Następnie usiekany koperek, względnie inne zioła (nać pietruszki, zieloną część dymki) sól i przyprawy, a potem podlewamy wywarem, dusimy kilka minut pod koniec dolewając wino.
3. Podajemy z warzywami z wody lub na parze, ziemniakami, makaronem lub ryżem. (U mnie "na łożu" ;D z włoskiej kapusty podduszonej ze szczyptą kminku i rozmarynu i makaronie instant.)
To jest pyszne!

niedziela, 13 czerwca 2010

Mango, truskawki i banany



Wiem, ze najzdrowsze są owoce ze strefy klimatycznej, w której się żyje, ale oprócz wielu wspaniałych owoców krajowych, kuszą jeszcze te egzotyczne. Dla mnie taką pokusą jest mango. Obecnie można dorwać dość dojrzałe, chociaż oczywiście nie są to mango dojrzewające na drzewie.
Słodkie, lekko żywiczne w zapachu, doskonale łączy się mango z winnym posmakiem truskawek i uzupełnia z mącznym, lepkim, dojrzałym bananem. Do tego maślanka lub mleko i ani szczypty cukru!
Podawać zimne lub - bez obawy - w temperaturze pokojowej.

KOKTAIL MLECZNY TRÓJOWOCOWY

- ok. 10 sztuk truskawek
- 2 małe dojrzałe banany
- 1 dojrzałe mango
- 3 szklanki mleka

Umyć, obrać, odszypułkować, zmiksować, przelać do naczyń szklanych, ewentualnie schłodzić i podawać.

Z radością dodaję do durszlakowej akcji Napoje i drinki na lato.

Mango jest też bardzo fotogenicznym owocem, dlatego nie mogłam się powstrzymać od zamieszczenia tych kilku zdjęć. Niestety nie umiem ładnie obrać i oddzielić od pestki egzotycznego przybysza.
Banany w skórce nie załapały się na sesję, bo - jak to dojrzałe banany - miały tę skórkę raczej nieładną. Za to truskawkom mogę robić foty przez cały dzień; pozują do momentu, kiedy zostają zjedzone :)

piątek, 11 czerwca 2010

Piknik na bagnach :)

Zalane czy nie zalane, glinianki w dzielnicy Ostróg są naszym jedynym bliskim terenem rekreacyjnym, toteż się w końcu zdecydowaliśmy rozpocząć sezon dzikiego piknikowania.
Przyjemność jedzenia czegokolwiek na łonie natury jest ogromna. Nie było sensu przygotowywać potraw zbyt wyszukanych, bo wszystko musiało być zdatne do przeniesienia w plecakach i rozłożenia wprost na kocu przykrytym jedynie kuchennymi ściereczkami. Był to nasz obiad - główny posiłek dnia, więc musiało być dużo i sycąco.
Na akcję piknikową już nie zdążyłam, ale chyba coś z mojej relacji może się komuś przydać jeszcze tego lata.


UDKA KURCZAKA PIECZONE W SOSIE TERIYAKI

Wieczorem poprzedniego dnia nasmarowane sosem treriyaki, zgniecionym czosnkiem i odrobiną musztardy piekłam godzinę w piekarniku nagrzanym do 200 stopni. Dokładnie zawinięte w folię aluminiową i włożone do pudełka nie straciły ciepła i aromatu.




KANAPKI Z RÓŻNYMI PASTAMI

Pasta serowa: pokrojone w drobniutką, 1 mm kosteczkę rzodkiewki posolone i odsączone wymieszałam z twarożkiem z pudełeczka i łyżeczką siekanego szczypiorku.
Pasta jajeczna: kilka jajek na twardo i odrobinę drobniutko posiekanej cebulki wymieszałam z łyżką śmietany i kilkoma łyżeczkami majonezu.
Pasta pieczarkowa: dwa kapelusze pieczarek drobno posiekane podsmażyłam dość mocno na maśle z odrobiną cebulki; trzeba dobrze posolić.
Tymi pastami przekłada się kromki chleba i ciasno zawija, żeby się zlepiły. Masła to ja już do tego nie dodaję. Pokroiłam zwyczajnie, każde dwie kromki na pół, ale można jakoś fikuśnie.

PUDEŁKO ZIELENINY
Trzeba, bo zdrowo i fajnie się chrupie z kurczakiem i chlebem. Lepiej nie wkładać sałaty i kiełków do kanapek, bo będą się rozlatywały i to się wysypie. O wiele wygodniejsze jest przygotowanie średniej wielkości pudełka plastikowego wypełnionego pokrajaną w duże kwadraty sałatą lodową, połówkami umytych rzodkiewek bez korzonków, kiełkami (wzięłam słonecznikowe, bo bardzo je lubimy). Można też wziąć rukolę, dorzucić pomidorki koktajlowe, albo pociętą na paski paprykę (szczególnie latem, kiedy jest tania).

SAŁATKA Z MAKARONU
Ugotowane rurki skrapiamy olejem z rozgniecionym ząbkiem czosnku, posypujemy drobno posiekaną wędzoną szynką i posiekanymi ziołami (mięta). Dokładnie mieszamy, schładzamy i do pudełka.

NAPOJE
Dla mnie obowiązkowa jest woda. Jeśli są trudności z utrzymaniem jej niskiej temperatury to lepiej wziąć gazowaną, bo nie jest taka mdła, ale najlepiej wyjętą z lodówki butelkę owinąć folią bąbelkową lub włożyć do specjalnej torby. Zawsze należy tak zrobić z piwem, bo ciepłe jest paskudne. Wino niekoniecznie, ale białe smakuje o wiele lepiej schłodzone. O ile piwo na pikniku mogę pić prosto z butelki, to do wina zabieram kubeczki, w miarę możliwości tekturowe, nie plastikowe.

Jako aperitif podałam niegdyś ulubione piwo Jakuba Wędrowycza, a całości uczty dopełniło pudełeczko truskawek :)


Upał był nieziemski czyli moja ulubiona temperatura :) Komary jeszcze nie tak jadowite. Woda ciepła i czysta jak na takie dziury w ziemi; kolega nawet popływał (i jadł kiełbasę, co uprzejmie donoszę całemu światu, ale to tylko niektórzy zrozumieją). Z trudem znaleźliśmy jakieś miejsce na koc, bo wszystkie plaże i ulubione grajdoły są pozalewane. Podzieliliśmy się terenem z wojowniczymi mrówkami, ale nogi trzeba było opryskać odstraszającym sprayem.
Zdjęć mam mało, bo wpadłam do wody przechodząc wąską groblą żeby się przyjrzeć jakimś kwiatom i mój "profesjonalny" sprzęt zamoczył się wraz ze mną. Na szczęście mam genialne technicznie dziecko, które mi telefonik rozkręciło i wysuszyło, bo inaczej groziła mi dłuższa przerwa w blogowaniu.
Pierwszy piknik za nami! Hoooooooooooooooooo!!!

niedziela, 6 czerwca 2010

Ogórki po japońsku - kuchnia japońska dla Polaków


To, co sprawia, że kuchnia japońska jest zdrowa, to między innymi używanie produktów sezonowych. Szklarniowe ogórki, jakie możemy kupić teraz przez cały rok, były dawniej w Japonii tradycyjnym produktem miesiąca maja.
Są to podłużne ogórki z gładką skórką, której się nie obiera.
Dwa ciekawe przepisy na podanie ogórków w stylu japońskim znalazłam w Japońskiej Kuchni Karoliny tutaj i tutaj.
Musiałam wypróbować, bo ogórki lubię, a mizeria już mi się dawno znudziła.
Przepis, który wybrałam jest prostszy i mniej egzotyczny (sami zobaczcie, dlaczego), ale uzupełniłam go o ziarenka sezamu, które występują w drugim przepisie.

składniki:
- zielony ogórek
- łyżeczka soli
- łyżka oleju sezamowego
- łyżeczka przyprażonych ziarenek sezamu
Ogórek pociąć w słupki i wymieszać z pozostałymi składnikami. Odstawić do "przegryzienia". Mnie pasuje do pure z ziemniaków i kotleta; pojęcia nie mam z czym mogą to jeść Japończycy.

poniedziałek, 31 maja 2010

Zdrowe jak diabli :)


DIETETYCZNE ŚNIADANKO
- 2 łyżki otrąb owsianych
(namoczyć na noc w wodzie)
- szczypta soli kamiennej
- 2-3 daktyle
- garść suszonej żurawiny
- kawałek twardego jabłka
- 1 banan
Zagotować otręby owsiane z wodą, solą, pokrojonym jabłkiem i bakaliami. Do powstałej kaszki dodać plasterki banana. Jeść gorące lub zimne, jak kto woli.
Potrawa zbliżona do makrobiotycznych, sycąca (na długo dość). Dodaję do akcji dietetycznej i śniadaniowej, choć polecić mogę nie każdemu, tylko desperatom odchudzania.

czwartek, 27 maja 2010

Kanapka pełna witamin, mikro i makroelementów

Wbrew temu, co nam przez lata wmawiano, to nie świeży ogórek i rzodkiewka zawierają najwięcej witamin! Oto moja, wręcz ratująca zdrowie (także psychiczne) kanapka z żytniego razowca (piekarnia Społem, szukajcie w swoich miastach, może też jest) z masłem (można dać mniej, albo wcale na diecie nisko tłuszczowej, ale rezygnujemy w ten sposób z części witamin A i E, więc wtedy może więcej ryby!) pastą z awokado i czosnku oraz wędzoną makrelą. Na ozdobę i dla zaostrzenia smaku pieczarki marynowane (można zastąpić rzodkiewkami). Kanapka powstała spontanicznie, z tego, co pod ręką i okazała się pyszna! Użyte składniki gwarantują dostatek witamin rozpuszczalnych w tłuszczach, fosforu, magnezu, wapnia oraz regulującego błonnika. Kanapki takie są częścią tzw. zbilansowanej diety postulującej zawieranie w posiłkach elementów wszystkich grup żywności: węglowodanów, produktów białkowych (zwierzęcych), warzyw i tłuszczy. Bardzo, bardzo polecam!