Jakbym miała jeść w kółko same kurczaki, to bym chyba zaczęła gdakać i jajka znosić :/ Wołowina - pyszna, lecz za droga :/ No to zostają ryby, najczęściej mrożone, których można nakupić w każdym supamaka.
Tym razem mintaj. Tym razem w cieście jajecznym (prawie jak panierka).
MINTAJ W CIEŚCIE JAJECZNYM BEZ TŁUSZCZU
- dowolna ilość rozmrożonego, wypłukanego i osączonego na sicie mintaja
- ciasto z jajek i odrobiny mąki z grochu włoskiego (Dukan zaleca kukurydzianą, ale groszkowa ma chyba jeszcze mniej czystej skrobi)
Wykonanie: zanurzamy kawałki ryby w cieście o gęstości nieco większej niż na naleśniki i smażymy powoli na mocno rozgrzanej teflonowej patelni, którą na początku można przetrzeć kropelką tłuszczu (ale za to tych pierwszych kawałków ryby można nie jeść, tylko komuś oddać).
Podajemy "na łożu" ;) z duszonej bez tłuszczu kapusty z pędami grochu i odrobiną innych warzyw. Warzywka oczywiście tylko w II fazie protala :)
I rybę i kapustę warto dosmaczyć czosnkiem, ewentualnie można dosolić lub dosypać nieco "jarzynki". Popijamy garem kefiru i sycący, acz niezbyt wykwintny obiad z głowy. Z głowy do brzucha, rzecz jasna.
Powoli moje dania stają się tak ascetyczne, jak potrawy Kryzysowego Kucharza, z całym szacunkiem dla kolegi blogera :) Dwa - trzy składniki, pięć minut obróbki i voila!
Tym razem mintaj. Tym razem w cieście jajecznym (prawie jak panierka).
MINTAJ W CIEŚCIE JAJECZNYM BEZ TŁUSZCZU
- dowolna ilość rozmrożonego, wypłukanego i osączonego na sicie mintaja
- ciasto z jajek i odrobiny mąki z grochu włoskiego (Dukan zaleca kukurydzianą, ale groszkowa ma chyba jeszcze mniej czystej skrobi)
Wykonanie: zanurzamy kawałki ryby w cieście o gęstości nieco większej niż na naleśniki i smażymy powoli na mocno rozgrzanej teflonowej patelni, którą na początku można przetrzeć kropelką tłuszczu (ale za to tych pierwszych kawałków ryby można nie jeść, tylko komuś oddać).
Podajemy "na łożu" ;) z duszonej bez tłuszczu kapusty z pędami grochu i odrobiną innych warzyw. Warzywka oczywiście tylko w II fazie protala :)
I rybę i kapustę warto dosmaczyć czosnkiem, ewentualnie można dosolić lub dosypać nieco "jarzynki". Popijamy garem kefiru i sycący, acz niezbyt wykwintny obiad z głowy. Z głowy do brzucha, rzecz jasna.
Powoli moje dania stają się tak ascetyczne, jak potrawy Kryzysowego Kucharza, z całym szacunkiem dla kolegi blogera :) Dwa - trzy składniki, pięć minut obróbki i voila!
Danie zapowiada się pysznie. Bardzo lubię rybę i jestem pewna, że przepis wykorzystam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
mniam, brzmi pysznie ! i dietetycznie :)
OdpowiedzUsuńlubię taką delikatną rybę. też bym długo nie dała rady jedząc samego kurczaka.. ;-)
OdpowiedzUsuńpodoba mi się pomysł na beztłuszczową rybkę :)
OdpowiedzUsuńOstrzegam: jest trochę mdława. Następnym razem spróbuję dodać chili albo curry czy coś...
OdpowiedzUsuńCo ja się nakombinuję na tej diecie, to moje ;) Zaraz to zaproponuję jakiemuś wydawnictwu; może kupią? "101 potraw o smaku tektury - kalorie bliskie zeru!" Co o tym myślicie?
Są też 2 książki z przepisami diety Dukana. Mam jedną i traktuję ją jak wylęgarnię pomysłów. Z ich przepisu i mojej kombinacji wychodzą całkiem smaczne kąski. :)
OdpowiedzUsuńNie czarujmy się; nic, co bez tłuszczu nie ma prawa być smaczne, bo wszelkie aromaty właśnie w tłuszczu się rozpuszczają i utrwalają. Bez tego mamy tylko 5 smaków, do których odczuwania zdolne są nasze języki. Można pewnie przez chwilę czuć radość z jednego ze smaków, np. wkładając sobie do ust łyżeczkę soli, cukru czy octu, ale na dłuższą metę to nudne. Dla mnie ta dieta jest równie ciężka i monotonna jak inne.
OdpowiedzUsuńCałkiem smacznie wygląda. Ryby można robić na wiele sposobów, pyszne są pieczone w folii albo w sosach (np. łosoś w sosie czosnkowym). Albo w cieście z dodatkiem serka homogenizowanego i mąki kukurydzianej.
OdpowiedzUsuńNie zgadzam się, że dieta jest monotonna. Można używać wszelkich przypraw, które sprawiają, że potrawy smakują za każdym razem inaczej. A tłuszcz częściowo wytapia się z kurczaka czy wołowiny, bo przecież nie są to mięsa zupełnie beztłuszczowe. Mięsa też można przyrządzać na wiele sposobów.
Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)
Zgadzam się w 100000% z Turlaczkiem!
OdpowiedzUsuńCo ja sie nakombinowalam, zeby zjesc rybe w ciescie na diecie. Bede musiala w jakis proteinowy dzien to wyprobowac. Zdecydowanie z dodatkiem ziol lub przypraw w ciescie. Swoja droga, to tez jestem mozg - umknelo mi, ze Ty na Dukanie, no chyba, ze od niedawna... ;)
OdpowiedzUsuńOd 1 lipca tak prawie na poważnie, wg. książki. Syn mnie zmobilizował. Wcześniej po prostu unikałam węglowodanów.
OdpowiedzUsuńTeraz też jakimś ortodoksem tej diety nie jestem; jak mam ochotę na dwie łyżki zielonego groszku z puszki, garśc orzechów albo kostkę czekolady to jem i się nie wygłupiam, więc pewnie będę chudła długo. A jeszcze średnio co drugi łykend jest jakaś "piwkowata" okazja, to też się skuszę. Potem wracam w niedzielę albo w poniedziałek do dietowania i waga po troszkę spada. (W sumie 4 kg - tego nawet nie widac po mnie jeszcze.)
I tak trzymaj Muscat! W diecie nie o to chodzi, żeby schudnąć za wszelką cenę. Odrobina przyjemności w życiu jeszcze nikomu nie zaszkodziła. A to, czy się schudnie w dwa miesiące 8 czy 10 kilo to naprawdę żadna różnica (moim zdaniem). Grunt, żeby się z tą dietą dobrze czuć.Bo co z tego, że się schudnie ile tam się chciało, jak zaraz po zakończeniu diety człowiek rzuci się na wszystko to, czego sobie odmawiał. I jojo gotowe...
OdpowiedzUsuńTrzymam za Ciebie kciuki!
Mnie na szczęście diety omijają szerokim łukiem (no chyba że takie, kiedy nie mogę czegoś jeść bo mi żołądek nie pozwala:)) dlatego podziwiam wszystkich, którzy potrafią się zmobilizować i przestrzegać wskazań,.
OdpowiedzUsuńA co do tego tłuszczu, możej a się nie znam, ale przecież w rybach też jest jakiś tłuszcz (?)
Ten z ryb jest ponoć wyjątkiem i można go jeść :?
OdpowiedzUsuńAle mintaja ani dorsza to raczej o żaden tłuszcz nie można podejrzewać :( Ludzie, to jest tak suche, że trzeba uważać, bo się człowiek zatka :/ Paskudna ta dieta, ale przynajmniej człowiek nie musi chodzić głodny.
Zjadłabym chleb z masłem!!!!!!!!!!! Albo chociaż jabłko...
(Czasem oszukuję i jem trochę orzechów ;> )
Jabłko jak najbardziej!!! Muscat - od tego nie przytyjesz, a organizmowi dostarczysz cennego błonnika. Ten cukier to spalisz w 15 minut po zjedzeniu. Zdaniem mojego lekarza takie jabłko w tej diecie nie zaszkodzi. A co do chleba z masłem - ja raz zjadłam kromę chleba ze smalcem. A i tak schudłam. :) Nie zadręczaj się, dopóki nie potrzebujesz megaszybkiego zrzucenia kilogramów. :)
OdpowiedzUsuńAgacioszko, niestety jabłko to cukier, bardzo dużo cukru!!! A błonnika to ja mam na pewno dosyc (lubię do wszystkiego jakieś zielsko wsadzic, a jeśli już jem jakieś pieczywo to tylko czarny jak grzech chleb żytni z "berliniaka").
OdpowiedzUsuńNie dajmy się zwariowac producentom owoców - toż to przede wszystkim cukry i aromatyczna woda + kwas askorbinowy (naturalny, ale jednak tylko to). Toż właśnie na owocach tak utyłam i utuczyłam dziecko; każdy grosz w nie wkładałam, nie wiedząc, że w ten sposób TEŻ robię z syna cukrowego narkomana - dokładnie tak, jak kretynki z reklam "witaminizowanych" słodyczy :(
Sprawdźcie w tabelach (uczciwych) ile średnie jabłko ma kalorii - za głowę się złapiecie, bo prawie tyle, ile bułka!!!
Ja tam tylko mówię, że jedno jabłko na pewno nie zaszkodzi. :)
OdpowiedzUsuńJedno nie, więc pewnie bym się skusiła na papierówkę, ale nie ma nigdzie :( A dzisiaj z rzeczy, których "nie wolno, ale muszę" wybrałam miskę owsianych płatków na słono - mmm... pycha! :D
OdpowiedzUsuń