Zalane czy nie zalane, glinianki w dzielnicy Ostróg są naszym jedynym bliskim terenem rekreacyjnym, toteż się w końcu zdecydowaliśmy rozpocząć sezon dzikiego piknikowania.
Przyjemność jedzenia czegokolwiek na łonie natury jest ogromna. Nie było sensu przygotowywać potraw zbyt wyszukanych, bo wszystko musiało być zdatne do przeniesienia w plecakach i rozłożenia wprost na kocu przykrytym jedynie kuchennymi ściereczkami. Był to nasz obiad - główny posiłek dnia, więc musiało być dużo i sycąco.
Na akcję piknikową już nie zdążyłam, ale chyba coś z mojej relacji może się komuś przydać jeszcze tego lata.
Na akcję piknikową już nie zdążyłam, ale chyba coś z mojej relacji może się komuś przydać jeszcze tego lata.
UDKA KURCZAKA PIECZONE W SOSIE TERIYAKI
Wieczorem poprzedniego dnia nasmarowane sosem treriyaki, zgniecionym czosnkiem i odrobiną musztardy piekłam godzinę w piekarniku nagrzanym do 200 stopni. Dokładnie zawinięte w folię aluminiową i włożone do pudełka nie straciły ciepła i aromatu.
Wieczorem poprzedniego dnia nasmarowane sosem treriyaki, zgniecionym czosnkiem i odrobiną musztardy piekłam godzinę w piekarniku nagrzanym do 200 stopni. Dokładnie zawinięte w folię aluminiową i włożone do pudełka nie straciły ciepła i aromatu.
KANAPKI Z RÓŻNYMI PASTAMI
Pasta serowa: pokrojone w drobniutką, 1 mm kosteczkę rzodkiewki posolone i odsączone wymieszałam z twarożkiem z pudełeczka i łyżeczką siekanego szczypiorku.
Pasta jajeczna: kilka jajek na twardo i odrobinę drobniutko posiekanej cebulki wymieszałam z łyżką śmietany i kilkoma łyżeczkami majonezu.
Pasta pieczarkowa: dwa kapelusze pieczarek drobno posiekane podsmażyłam dość mocno na maśle z odrobiną cebulki; trzeba dobrze posolić.
Tymi pastami przekłada się kromki chleba i ciasno zawija, żeby się zlepiły. Masła to ja już do tego nie dodaję. Pokroiłam zwyczajnie, każde dwie kromki na pół, ale można jakoś fikuśnie.
Pasta jajeczna: kilka jajek na twardo i odrobinę drobniutko posiekanej cebulki wymieszałam z łyżką śmietany i kilkoma łyżeczkami majonezu.
Pasta pieczarkowa: dwa kapelusze pieczarek drobno posiekane podsmażyłam dość mocno na maśle z odrobiną cebulki; trzeba dobrze posolić.
Tymi pastami przekłada się kromki chleba i ciasno zawija, żeby się zlepiły. Masła to ja już do tego nie dodaję. Pokroiłam zwyczajnie, każde dwie kromki na pół, ale można jakoś fikuśnie.
PUDEŁKO ZIELENINY
Trzeba, bo zdrowo i fajnie się chrupie z kurczakiem i chlebem. Lepiej nie wkładać sałaty i kiełków do kanapek, bo będą się rozlatywały i to się wysypie. O wiele wygodniejsze jest przygotowanie średniej wielkości pudełka plastikowego wypełnionego pokrajaną w duże kwadraty sałatą lodową, połówkami umytych rzodkiewek bez korzonków, kiełkami (wzięłam słonecznikowe, bo bardzo je lubimy). Można też wziąć rukolę, dorzucić pomidorki koktajlowe, albo pociętą na paski paprykę (szczególnie latem, kiedy jest tania).
Trzeba, bo zdrowo i fajnie się chrupie z kurczakiem i chlebem. Lepiej nie wkładać sałaty i kiełków do kanapek, bo będą się rozlatywały i to się wysypie. O wiele wygodniejsze jest przygotowanie średniej wielkości pudełka plastikowego wypełnionego pokrajaną w duże kwadraty sałatą lodową, połówkami umytych rzodkiewek bez korzonków, kiełkami (wzięłam słonecznikowe, bo bardzo je lubimy). Można też wziąć rukolę, dorzucić pomidorki koktajlowe, albo pociętą na paski paprykę (szczególnie latem, kiedy jest tania).
SAŁATKA Z MAKARONU
Ugotowane rurki skrapiamy olejem z rozgniecionym ząbkiem czosnku, posypujemy drobno posiekaną wędzoną szynką i posiekanymi ziołami (mięta). Dokładnie mieszamy, schładzamy i do pudełka.
Ugotowane rurki skrapiamy olejem z rozgniecionym ząbkiem czosnku, posypujemy drobno posiekaną wędzoną szynką i posiekanymi ziołami (mięta). Dokładnie mieszamy, schładzamy i do pudełka.
NAPOJE
Dla mnie obowiązkowa jest woda. Jeśli są trudności z utrzymaniem jej niskiej temperatury to lepiej wziąć gazowaną, bo nie jest taka mdła, ale najlepiej wyjętą z lodówki butelkę owinąć folią bąbelkową lub włożyć do specjalnej torby. Zawsze należy tak zrobić z piwem, bo ciepłe jest paskudne. Wino niekoniecznie, ale białe smakuje o wiele lepiej schłodzone. O ile piwo na pikniku mogę pić prosto z butelki, to do wina zabieram kubeczki, w miarę możliwości tekturowe, nie plastikowe.
Jako aperitif podałam niegdyś ulubione piwo Jakuba Wędrowycza, a całości uczty dopełniło pudełeczko truskawek :)
Dla mnie obowiązkowa jest woda. Jeśli są trudności z utrzymaniem jej niskiej temperatury to lepiej wziąć gazowaną, bo nie jest taka mdła, ale najlepiej wyjętą z lodówki butelkę owinąć folią bąbelkową lub włożyć do specjalnej torby. Zawsze należy tak zrobić z piwem, bo ciepłe jest paskudne. Wino niekoniecznie, ale białe smakuje o wiele lepiej schłodzone. O ile piwo na pikniku mogę pić prosto z butelki, to do wina zabieram kubeczki, w miarę możliwości tekturowe, nie plastikowe.
Jako aperitif podałam niegdyś ulubione piwo Jakuba Wędrowycza, a całości uczty dopełniło pudełeczko truskawek :)
Upał był nieziemski czyli moja ulubiona temperatura :) Komary jeszcze nie tak jadowite. Woda ciepła i czysta jak na takie dziury w ziemi; kolega nawet popływał (i jadł kiełbasę, co uprzejmie donoszę całemu światu, ale to tylko niektórzy zrozumieją). Z trudem znaleźliśmy jakieś miejsce na koc, bo wszystkie plaże i ulubione grajdoły są pozalewane. Podzieliliśmy się terenem z wojowniczymi mrówkami, ale nogi trzeba było opryskać odstraszającym sprayem.
Zdjęć mam mało, bo wpadłam do wody przechodząc wąską groblą żeby się przyjrzeć jakimś kwiatom i mój "profesjonalny" sprzęt zamoczył się wraz ze mną. Na szczęście mam genialne technicznie dziecko, które mi telefonik rozkręciło i wysuszyło, bo inaczej groziła mi dłuższa przerwa w blogowaniu.
Pierwszy piknik za nami! Hoooooooooooooooooo!!!
Zdjęć mam mało, bo wpadłam do wody przechodząc wąską groblą żeby się przyjrzeć jakimś kwiatom i mój "profesjonalny" sprzęt zamoczył się wraz ze mną. Na szczęście mam genialne technicznie dziecko, które mi telefonik rozkręciło i wysuszyło, bo inaczej groziła mi dłuższa przerwa w blogowaniu.
Pierwszy piknik za nami! Hoooooooooooooooooo!!!
Świetny patent na zimną wodę (ale tylko niegazowaną) widziałam kiedyś na wakacjach. Włoszki na to wpadły. Zwyczajnie wkładamy taką wodę do zamrażarki. Jak już zamarznie cała, można wyjąć i wrzucić do jakiejkolwiek torby czy do plecaka. W wysokiej temperaturze lód będzie topniał, ale całkiem powoli. Dlatego lodowatą wodą można się delektować jeszcze przez kilka godzin.
OdpowiedzUsuńRobimy tak zawsze w długiej podróży. Też mi to podpowiedziała osoba mieszkająca na granicy włosko - francuskiej. To dobry patent, ale nie na kilkugodzinne wyjście ;) No i warto odlać trochę z pełnej butelki przed włożeniem do zamrażalnika, bo lód - mający większą objętość niż ciekła woda, może butelkę uszkodzić.
OdpowiedzUsuńNo proszę, czyli Ameryki nie odkryłam. :)
OdpowiedzUsuńAmeryki może nie, ale zawsze warto wspomnieć o takich drobiazgach, bo może się komuś przydać, nie wszyscy wiedzą, nie wszyscy pamiętają...
OdpowiedzUsuńWięc podziękować za komentarz i uwagi szczerze pragnę!
Czadowy ten piknik :)Tez lubię kanapki z pastami i zimne pieczone mięsa "w terenie". ZAwsze smakują.
OdpowiedzUsuńOj na pikniku to nie byłam ze sto lat.
OdpowiedzUsuńPodobają mi się te pasty do pieczywa jak i cała idea piknikowa;)
Thx! :)
OdpowiedzUsuńKurze nogi z tego pudełka były gorące, Aniu! :)