niedziela, 10 stycznia 2010

Przyjaciółki zmarzluchów :)

ZUPY - zło konieczne, jak powiada mój syn. Gada, gada, ale w mroźny dzień zupkę zjada. Szczególnie mięsną, sycącą z wieloma smakowitymi śmieciami. Dziś słów kilka o tym, jak mieć zawsze ciepłą zupę w domu nie przepracowując się zbytnio.
Przede wszystkim warto poświęcić kilka godzin raz na dwa tygodnie na zrobienie dużej ilości "bazy" do zup. Bazą może być zwykły rosół drobiowo wołowy - polecam do zup delikatniejszych, albo wywar warzywno wieprzowy - tańszy i idealny do zup o wyrazistym smaku. Mając takie "bazy" w pogotowiu, nalane do słoików na gorąco, zakręcone twistem, żeby "chwyciło" i trzymane w lodówce (wieprzowe nawet 2 tygodnie, drobiowe lepiej zamrozić w plastikowych pojemnikach), możemy robić codziennie inną zupę i rodziny nie zanudzać.
Dzisiaj polecam trzy z takich "szybkich" zup: przaśną, kwaśną i orientalną.

ZUPA ZIEMNIACZANO FASOLOWA PRZYPRAWIONA KARI
Wystarczy zagotować wywar z pokrojonymi w dużą kostkę ziemniakami i łyżką przyprawy curry, a jak ziemniaki dochodzą, dorzucić pół puszki fasoli. Dodatkowo okrasiłam i upiększyłam ją podsmażonym boczkiem (można na nim zrobić zasmażkę z łyżeczki mąki), drobniutko pokrojoną ostrą papryczką i dodaną na sam koniec gotowania zieloną cebulką. Zagęściłam odrobiną pokrojonych warzyw z gotowania wywaru. Śmietana jest pożądanym dodatkiem do tej zupy.


ZUPA SZCZAWIOWA PRZEPIS MOJEJ TEŚCIOWEJ
Do tej zupy należy koniecznie dodać mięso obrane z kości, na których gotował się wywar i pół słoika duszonego szczawiu, który ja otrzymuję od teściowej z jej własnej uprawy, a który można kupić w dobrze zaopatrzonym sklepie osiedlowym. Niezbędnym dodatkiem jest jajko gotowane na twardo (można układać na talerzach i zalewać zupą lub posiekać wszystkie i wrzucić do garnka) oraz nieco kwaśnej śmietany. Podajemy tę zupę w towarzystwie ziemniaków okraszonych skwarkami lub smażoną cebulą, które je się jednocześnie z zupą.

ZUPA MISO WEDŁUG PORAD BRUCZKOWSKIEGO
Odważyłam się zrobić tę zupę po przeczytaniu "Bezsenności w Tokio" Marcina Bruczkowskiego i okazała się smaczna. Powinno w niej się znaleźć się nieco świeżego mięsa np. plaster schabu, pół piersi z kurczaka lub befsztyk drobno pokrojone rzucamy do garnka na łyżkę tłuszczu, jak tylko się zetnie, zalać rosołem i dodać trzeba warzywa - garść mrożonej "włoszczyzny krojonej w paski" może być, łyżka już ugotowanej drobnej fasolki mung albo innego rodzaju, posiekany seler naciowy i mini kolby kukurydzy ze słoiczka, pieczarki. Pod koniec gotowania dodaje się łyżkę pasty lub proszku miso i to cała jej "orientalność". Literatura kucharska nie zaleca gotowania już w tym momencie, ale ja wolę przegotować to miso, które było konfekcjonowane przez firmy polskie, bo wiadomo, że musieli odhermetyzować oryginalne opakowanie.
W przeciwieństwie do dwóch poprzednich ta zupa jest lekka i raczej nie może stanowić obiadu sama w sobie, ale jest dobrym jego początkiem.

2 komentarze:

  1. Wstyd się przznać alenigdy nie jadłam zupy szczawiowej, każdy mi mói jaka ona jest pyszna, ale nie mam odwagi, ;(

    OdpowiedzUsuń
  2. Śmiało! W czym szczaw miałby być gorszy od innego zielska: kapusty, botwiny czy szpinaku :D
    Urok szczawiowej polega na tym, że jest kwaskowata a jednocześnie mięsna w smaku. Szczawiu nie należy zbierać samemu jeśli się jest "miastowym", bo Bóg wie, czego się natarga. Kupić przecier w supamaka jest bezpieczniej.

    OdpowiedzUsuń