Tego harynka* zrobiłam wg przepisu z książki Wery Sztabowej "Krupnioki i moczka czyli gawędy o kuchni śląskiej", tylko bez boczku, bo jak go kupowałam to nie wiedziałam jeszcze jak będzie przyrządzony i o żadnej wędlinie nie pomyślałam.
W trakcie przyrządzania zapomniałam też dodać śmietanę, więc mój śledź jest zwarty i można go śmiało użyć jako pasty do kanapek. Trzeba być smakoszem, żeby to lubić; wielu odrzuca sam zapach śledzi, ale jak już człowiek polubi, to ma wiele radości z tej pożytecznej a skromnej rybki.
Jajeczna ozdoba jest moim własnym pomysłem, a robiąc ją śpiewałam (nie wiem, dlaczego): Les petits poissons dans l'eau nagent, nagent, nagent, nagent, nagent, Les petits poissons dans l'eau nagent aussi bien que les gros!
A tak powinno to być wykonane:
50 dkg (ja miałam 2 dorodne) solonych śledzi wymoczonych porządnie, obranych ze skórki i pozbawionych ości
3 jajka na twardo
15 dkg kiełbasy lub wędzonego boczku
1 duża cebula posiekana (miałam tylko 1 małą)
1 szklanka śmietany
siekana zielona pietruszka (nie miałam, więc nie dałam i już)
Wszystko to razem trzeba zmielić i wymieszać. Ja użyłam blendera, ale nie radzę, bo drobne ości (zawsze jakieś zostają) owijają się wokół noża i można zniszczyć urządzenie; lepiej zmielić w maszynce do mięsa, jeśli się ją ma.
Podaje się to do ziemniaków w mundurkach z masłem. Jest słone i bardzo... rybne.
Była to dawniej na Śląsku potrawa postna (ciekawe, że z boczkiem lub kiełbasą), ale do mnie się ten tłusty śledź na stoisku rybnym tak uśmiechnął... tak wołał "zjedz mnie, zjedz!" że musiałam go sobie przyrządzić. Chłopy zjadły, bo nie miały wyboru ;)
Na przekąskę karnawałową z chlebkiem pełnoziarnistym nadaje się ten harynek świetnie!
* tak ponoć mówią gdzieś na Górnym Śląsku wg W. Sztabowej, spodobała mi się ta nazwa; przypuszczam, że to zniekształcone niemieckie słowo hering - śledź
W trakcie przyrządzania zapomniałam też dodać śmietanę, więc mój śledź jest zwarty i można go śmiało użyć jako pasty do kanapek. Trzeba być smakoszem, żeby to lubić; wielu odrzuca sam zapach śledzi, ale jak już człowiek polubi, to ma wiele radości z tej pożytecznej a skromnej rybki.
Jajeczna ozdoba jest moim własnym pomysłem, a robiąc ją śpiewałam (nie wiem, dlaczego): Les petits poissons dans l'eau nagent, nagent, nagent, nagent, nagent, Les petits poissons dans l'eau nagent aussi bien que les gros!
A tak powinno to być wykonane:
50 dkg (ja miałam 2 dorodne) solonych śledzi wymoczonych porządnie, obranych ze skórki i pozbawionych ości
3 jajka na twardo
15 dkg kiełbasy lub wędzonego boczku
1 duża cebula posiekana (miałam tylko 1 małą)
1 szklanka śmietany
siekana zielona pietruszka (nie miałam, więc nie dałam i już)
Wszystko to razem trzeba zmielić i wymieszać. Ja użyłam blendera, ale nie radzę, bo drobne ości (zawsze jakieś zostają) owijają się wokół noża i można zniszczyć urządzenie; lepiej zmielić w maszynce do mięsa, jeśli się ją ma.
Podaje się to do ziemniaków w mundurkach z masłem. Jest słone i bardzo... rybne.
Była to dawniej na Śląsku potrawa postna (ciekawe, że z boczkiem lub kiełbasą), ale do mnie się ten tłusty śledź na stoisku rybnym tak uśmiechnął... tak wołał "zjedz mnie, zjedz!" że musiałam go sobie przyrządzić. Chłopy zjadły, bo nie miały wyboru ;)
Na przekąskę karnawałową z chlebkiem pełnoziarnistym nadaje się ten harynek świetnie!
* tak ponoć mówią gdzieś na Górnym Śląsku wg W. Sztabowej, spodobała mi się ta nazwa; przypuszczam, że to zniekształcone niemieckie słowo hering - śledź
Pieknaa dekoracja ! :) Ach musi smakowac pysznie z pelnoziarnistym chlebkiem ;)
OdpowiedzUsuńWitaj :) podoba mi się Twój blog, będę do Ciebie zaglądać! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJak miło! Witam serdecznie, Mad! Dopiero od niedawna bloguję i dumna jestem, że się komuś spodobało! Czuję, że znajdziemy wspólny język.
OdpowiedzUsuńGosiuu99, WYŁACZNIE z pełnoziarnistym lub razowym, albo przynajmniej uczciwym pytlowym, z białym pieczywem to po prostu nie pasuje i już ;)
A jak z ziemniakami, to niesolonymi, bo to ma być właśnie ta "okrasa" do nich.