czwartek, 11 marca 2010

Miłośnicy fantastyki w krawatach



W dniach 5-7 marca ja i mój mąż braliśmy udział w czeskim konwencie miłośników fantastyki Cravatacon w Nowym Jiczynie (Północne Morawy). Poprowadziliśmy dwa konkursy (wiedzy o Diunie F. Herberta i konkurs pantomimiczny) i uczestniczyliśmy wielu ciekawych punktach programu przygotowanych przez czeskich kolegów. Na mnie największe wrażenie zrobił "Fotoworkshop" Romana Randalfa Kresty i "Mściciel w krawacie: jak się ubierają bohaterowie" Frantiszki Vrbenskiej, ale bawiłam się też świetnie na "Cowboy Bebop vs. Samurai Champloo", "Rozmnażanie mitycznych stworów" oraz konkursie "Filmowa i serialowa muzyka inaczej".
Moje kulinarne wrażenia z tego wyjazdu to przede wszystkim posiłki w restauracji Laudon w zaułku w pobliżu rynku. Restaurację nazwano tak zapewne na cześć generała Laudona lecz jej wystrój nijak nie nawiązuje do tej postaci - kojarzy mi się bardziej z Zorro :) Natomiast menu jest dość ciekawe: mieszanka kuchni włoskiej, hiszpańskiej i tubylczej. Z serwowanych tam specjałów szczególnie smakowała mi pomsta šéfkuchaře (zemsta szefa kuchni) - gliniany garnczek zapieczonych, pod grubą kołderką sera, pasków schabu z ziemniaczkami i dobrze uduszoną wcześniej papryką; oczywiście porządnie doprawiony sosem tabasco.
Konwentowa čajovna (herbaciarnia) serwowała przez całą dobę tosty z szynką, grzybami i czymś tam jeszcze oraz piwo, różne mocniejsze alkohole i drinki. Pisałam już kiedyś, że czeskie podejście do picia na konwentach jest daleko bardziej liberalne niż polskie - mimo, że impreza odbywa się w szkole czy domu kultury (jak w tym wypadku), nie ma żadnych zakazów, jest handel, można wnosić swoje, nikt nikogo nie legitymuje... Nie ma też ani jednego nieprzytomnie pijanego, nikogo łamiącego zakaz palenia w budynku, choć wielu pali kuląc się na zimnym podwórku, żadnych podejrzanie pachnących szisz czy skrętów itp. Wszyscy grzecznie przy piwku, kubeczku rumu lub innego specjału. Owszem, weselą się, owszem śpiewają...
À propos: na konwentach czeskich fantastów nie może się obejść nie tylko bez śpiewu, ale i bez tańców - każdą taką imprezę kończy Galavečer czyli rozdanie nagród, występy i bal.
Jeśli ktoś ciekawy, jak to wszystko wyglądało to mam kilka dość pospiesznie strzelonych fotek (link poniżej). Nie są zbyt profesjonalne; dokumentowanie wydarzeń jest znacznie trudniejsze niż zdjęcia potraw ;) Ale za to dzięki mnie nikt nie zapomni Marigoldowi z jaką ekspresją próbował pantomimicznie zobrazować herbatnik :D
Cravatacon2010

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz