piątek, 30 kwietnia 2010

Dwa rodzaje pierożków chińskich i spotkanie w mojej kuchni :)


W ostatnim dniu chińskiej akcji Peli zwizytowała mnie Diwina. Zaszalałyśmy w kuchni produkując tajską zupę kokosową (o której przy innej okazji opowiem) i dwa rodzaje przekąsek chińskich. Muszę przyznać, że choć to ja miałam na nie przepisy i pomysły, to bez pomocy w kuchni nie dałabym rady. Przede wszystkim won-tony, które miały być "sakiewkami" nie bardzo chciały przybierać tę formę, toteż mistrzyni copiątkowych pierogów wzięła sprawy w swoje ręce i szybko zrobiła zgrabne uszka, które widzicie na zdjęciu (jest tam tylko jedna moja sakiewka). Potem już szybko zawijałyśmy krewetkową masę w osłonki z papieru ryżowego. Kiedy robią to dwie osoby (jedna moczy papier, druga zawija), praca idzie błyskawicznie. Następnie jedne pierogi musiały się ugotować na parze, a drugie usmażyć w głębokim tłuszczu. Gdy się jest samemu w kuchni lepiej poprzestać na jednym rodzaju przekąski.
Przy tym wszystkim cały czas był z nami Marcinek (3,5 lat), który wybudował kilka robotów z klocków, pojeździł autkami, narysował parę dinozaurów, obejrzał (niezbyt uważnie) 2 filmy na dvd i zjadł "pociąg" złożony z kawałków chleba z serem i keczupem; był prawie niesłyszalny. Takie dzieci powinni zapisywać znerwicowanym matkom na receptę :D
Ledwie udało mi się zrobić jakieś zdjęcia dające pojęcie o tym, co jedliśmy, bo zniknęło błyskawicznie.
A na koniec zagrałyśmy w "Osadników z Catanu" (przegrałam "białymi" - nie wiem, jakim cudem, bo zawsze wygrywają), a Marcin budował nam długie, porządne drogi z katańskich drewnianych klocków i wysyłał towary do odpowiednich portów ;D

RYŻOWE PIEROŻKI Z KREWETKAMI
(przepis pochodzi ze strony http://www.kuchnia24h.pl/ )

składniki:
- 1 białko jajka lekko ubite
- 2 łyżeczki mąki kukurydzianej
- 2 łyżeczki wytrawnego sherry (zastąpiłam winem śliwkowym)
- 1 łyżeczka cukru pudru
- 2 łyżeczki sosu hoisin (zastąpiłam salsą z mango i jalapeno oraz odrobiną indonezyjskiego sosu sojowego)
- 225 g obranych gotowanych krewetek (użyłam mrożonych, bardzo drobnych, lepsze by były większe i na dodatek nie ważyłam ich, było tego może 3 garście)
- 4 cebule dymki pokrojone w plasterki (wg. mnie to za dużo)
- 25 g posiekanych kasztanów wodnych z puszki (moje były już w plasterkach, wzięłam jakieś 10 plasterków)
- 8 arkuszy papieru ryżowego (zużyłyśmy znacznie więcej zawijając podwójnie i robiąc zawiniątka malutkie, żeby na dłużej starczyło!)
- olej roślinny do głębokiego smażenia
- sos hoisin lub śliwkowy do podania (podałyśmy z kupnym słodko - ostrym, był pyszny!)

Składniki nadzienia zmieszać i zawinąć w osłonki z papieru ryżowego w kształt roladek (rysunkowa instrukcja zawijania jest na każdym opakowaniu). My zawijałyśmy po 1 łyżce w duże koło - były kilkakrotnie owinięte, lub w dwa małe złożone podwójnie.
Dobrze jest zostawić roladki przyciśnięte zawiniętą stroną do talerza czy innej powierzchni na jakiś czas, aby się dokładnie skleiły.
Smażyć należy w bardzo gorącym oleju przez kilka minut, aż się zrobią chrupiące, wyłowić łyżką cedzakową i osączyć z oleju na ściereczce lub papierze.


SAKIEWKI GOTOWANE NA PARZE
(przepis z "Kuchni Dalekiego Wschodu" Mayumi Ishii)

ciasto:
15 dkg mąki
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
1 łyżeczka smalcu
300 ml wrzątku

farsz:
15 dkg mielonego mięsa (szynka wieprzowa u nas to była, ale dla mnie nieco za chude, a Diwina stwierdziła, ze zmieliłyśmy zbyt drobno, bo maszynka miała noże tępe)
20 dkg kapusty pekińskiej (z braku zastąpiłam mieszaniną szpinaku, liści selera i kiełkami lucerny, ale radziłabym trzymać się przepisu)
1 łyżeczka posiekanego imbiru (dałam utarty)
1 łyżeczka posiekanego szczypiorku (dałam zieloną cebulę)
1 łyżeczka cukru (zapomniałam :D )
2 łyżki sosu sojowego
1 łyżka sake (książkę pisała Japonka, to i nie ma się co dziwić, ale oczywiście dałam jakiś krupnik)
1 łyżka oleju sezamowego
pieprz (też zapomniałam, ech... :D )

Zagnieść ciasto i odstawić. Powinno się je podzielić na kuleczki po 1 dkg i każdą rozwałkować cieniutko, nadziać ściskając u góry, jak sakiewkę właśnie, zostawiając sporo "luźnego" ciasta. Diwina jednak nie zwykła komplikować spraw prostych; pewnie dzięki temu w ogóle obiad doszedł do skutku ;D
Przygotowanie farszu: przez 2 min. obgotowaną pekinkę (lub inną zieleninę) dokładnie odciska się i sieka drobno. Potem wystarczy zmieszać z resztą składników.
Pierożki gotuje się na parze przez 8 - 10 minut. Użyłam w tym celu metalowego urządzenia do gotowania klusek na parze, lekko nasmarowanego tłuszczem, ale pierożki trochę się jednak poprzyklejały.
Do jedzenia warto podać malutkie miseczki z dobrym sosem sojowym, aby każdy sobie maczał pierożki.

3 komentarze:

  1. czekam na przepisy
    te drugie wyglądają szczególnie ciekawie

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak czytam ten wpis, to znowu czuję smak i zapach tych potraw, takie były wonne i smakowite! Przepyszne!!
    Mamcinek, zapytany co tam jadłeś? odpowiedział "nic, nawet ciasteczka nie jadłem, potem zjadłem duuużego sznycelka". Chyba mu się w autobusie śniło!!
    A w kwestii lepienia pierogów, to polecam się na przyszłość!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hm... to może następnym razem sznycelki?... :D
    Bo też bym zjadła :P

    OdpowiedzUsuń