Trudno sobie wyobrazić mniej romantyczną i sprzyjającą randkowym sytuacjom potrawę niż fasola. Mimo to zamierzam zapisać do walentynkowej akcji moją, trochę inspirowaną kuchnią wedyjską*, a trochę śląską, fasolę w słodkim śliwkowym sosie. Dlaczego?
Zapewne zupełnie inne zasady rządzą gotowaniem dla kogoś, kogo chce się uwieść, inne w młodym małżeństwie, kiedy się ludzie dogadują dopiero (co kto lubi, jakie tradycje i przyzwyczajenia z domu wyniósł), a kompletnie inaczej jest, gdy się kogoś zna 10 i więcej lat ;) Dlatego moim hasłem dla żon (mężów? itd.?) o długim stażu jest "Ugotuj mu to, co on lubi". A mój mąż uwielbia fasolę jaś i to właśnie na słodko. Wystarczy mu becok* na sypko wymieszany z gęstą śmietaną i cukrem, ale dla mnie to było za mało wyrafinowane...
FASOLA JAGANNATHA*
1/2 kilograma wymoczonej fasoli (obojętnie jakiej, ale wielkie jaśki wyglądają dobrze i mają tę "sypkość" wewnątrz)
woda, sól, 2 liście laurowe do gotowania
a do sosu: puszka mleka kokosowego, szklanka niesłodzonego przecieru ze śliwek węgierek (lub powideł, lecz wtedy nie trzeba słodzić!), 1 łyżka świeżo startego korzenia imbiru, 1/2 łyżeczki asafetidy (niekoniecznie), 2 łyżki brązowego cukru, 2 łyżki melasy (niekoniecznie), korzenne przyprawy jakie kto lubi, po odrobinie (u mnie: szczypta mielonych goździków, łyżeczka garam masali), 1/2 łyżeczki suszonego tymianku, łyżeczka czarnej gorczycy (niekoniecznie), łyżka wiórków kokosowych do zagęszczenia sosu (niekoniecznie).
Ugotować fasolę do miękkości w dobrze osolonej wodzie. Wody powinno być tyle, żeby na 2 palce zakrywała fasolę w garnku, a ile gotować, to zależy od rodzaju fasoli i stopnia jej wymoczenia. Chodzi o to, żeby się ziarna nie rozpadały, lecz jeszcze potem mogły się pogotować w sosie.
Ugotowaną fasolę odcedzić; można zachować trochę płynu do rozrzedzania sosu. Z puszki mleka kokosowego wybrać gęste i tłuste z wierzchu, wrzucić do czystego garnka i rozgrzać jak każdy tłuszcz. Jeśli używamy czarnej gorczycy to teraz należy ją wrzucić na tłuszcz, przykryć i poczekać aż się "wystrzela". Następnie wrzucić tarty imbir, przyprawy i fasolę, wymieszać i dodać resztę mleka kokosowego, przecier śliwkowy lub mało słodkie powidła, ewentualnie cukier, melasę i asafetidę. Gotować 20 - 30 minut na małym ogniu, często mieszając, bo ma skłonność do przypalania się. Jeśli za bardzo gęstnieje - dodać płynu odcedzonego z gotowania fasoli, jeśli pod koniec gotowania sos wydaje nam się za rzadki, można go zagęścić kokosem.
Taka fasola jest świetnym dodatkiem zarówno do mięs, jak i do zestawów wegetariańskich. Można zjeść osobno. Świetnie się przechowuje zawekowana w słoikach lub mrożona, dlatego warto zrobić więcej, na zapas.
*kuchnia wedyjska, inaczej kuchnia braminów, to odmiana wegetariańskiej kuchni indyjskiej, w której nie używa się "roślin, których korzeń dotyka bezpośrednio części jadalnej" (np. cebula, grzyby), czosnku i octu (gdyż "budzą cechy pasji i ignorancji"), jajek i żadnego mięsa (nawet owoców morza). Stosuje się natomiast produkty mleczne pod warunkiem humanitarnego traktowania bydła oraz świeże, ekologicznie uprawiane zboża, rośliny strączkowe i większość warzyw. Ten sposób gotowania rozpowszechniają na świecie wyznawcy Kriszny, różniący się tym od ortodoksyjnych hinduistów (braminów), że nawracają na swoją religię ludzi wszystkich ras i narodowości, nie uznając systemu kastowego; są, można powiedzieć, ekumeniczni. To oczywiście w daleko idącym skrócie i uproszczeniu; nie jestem religioznawcą, ani kulturoznawcą.
*becok to śląska nazwa fasoli
*Pan Jagannatha to jedna z postaci Kriszny, któremu bhaktowie (wyznawcy) ofiarowują słodką zupę z ciecierzycy będącą dla mnie inspiracją do ugotowania fasoli na słodko.
Wszystkie informacje o kulturze bhaktów Kriszny pochodzą z książki "Kuchnia Kryszny".
Zapewne zupełnie inne zasady rządzą gotowaniem dla kogoś, kogo chce się uwieść, inne w młodym małżeństwie, kiedy się ludzie dogadują dopiero (co kto lubi, jakie tradycje i przyzwyczajenia z domu wyniósł), a kompletnie inaczej jest, gdy się kogoś zna 10 i więcej lat ;) Dlatego moim hasłem dla żon (mężów? itd.?) o długim stażu jest "Ugotuj mu to, co on lubi". A mój mąż uwielbia fasolę jaś i to właśnie na słodko. Wystarczy mu becok* na sypko wymieszany z gęstą śmietaną i cukrem, ale dla mnie to było za mało wyrafinowane...
FASOLA JAGANNATHA*
1/2 kilograma wymoczonej fasoli (obojętnie jakiej, ale wielkie jaśki wyglądają dobrze i mają tę "sypkość" wewnątrz)
woda, sól, 2 liście laurowe do gotowania
a do sosu: puszka mleka kokosowego, szklanka niesłodzonego przecieru ze śliwek węgierek (lub powideł, lecz wtedy nie trzeba słodzić!), 1 łyżka świeżo startego korzenia imbiru, 1/2 łyżeczki asafetidy (niekoniecznie), 2 łyżki brązowego cukru, 2 łyżki melasy (niekoniecznie), korzenne przyprawy jakie kto lubi, po odrobinie (u mnie: szczypta mielonych goździków, łyżeczka garam masali), 1/2 łyżeczki suszonego tymianku, łyżeczka czarnej gorczycy (niekoniecznie), łyżka wiórków kokosowych do zagęszczenia sosu (niekoniecznie).
Ugotować fasolę do miękkości w dobrze osolonej wodzie. Wody powinno być tyle, żeby na 2 palce zakrywała fasolę w garnku, a ile gotować, to zależy od rodzaju fasoli i stopnia jej wymoczenia. Chodzi o to, żeby się ziarna nie rozpadały, lecz jeszcze potem mogły się pogotować w sosie.
Ugotowaną fasolę odcedzić; można zachować trochę płynu do rozrzedzania sosu. Z puszki mleka kokosowego wybrać gęste i tłuste z wierzchu, wrzucić do czystego garnka i rozgrzać jak każdy tłuszcz. Jeśli używamy czarnej gorczycy to teraz należy ją wrzucić na tłuszcz, przykryć i poczekać aż się "wystrzela". Następnie wrzucić tarty imbir, przyprawy i fasolę, wymieszać i dodać resztę mleka kokosowego, przecier śliwkowy lub mało słodkie powidła, ewentualnie cukier, melasę i asafetidę. Gotować 20 - 30 minut na małym ogniu, często mieszając, bo ma skłonność do przypalania się. Jeśli za bardzo gęstnieje - dodać płynu odcedzonego z gotowania fasoli, jeśli pod koniec gotowania sos wydaje nam się za rzadki, można go zagęścić kokosem.
Taka fasola jest świetnym dodatkiem zarówno do mięs, jak i do zestawów wegetariańskich. Można zjeść osobno. Świetnie się przechowuje zawekowana w słoikach lub mrożona, dlatego warto zrobić więcej, na zapas.
*kuchnia wedyjska, inaczej kuchnia braminów, to odmiana wegetariańskiej kuchni indyjskiej, w której nie używa się "roślin, których korzeń dotyka bezpośrednio części jadalnej" (np. cebula, grzyby), czosnku i octu (gdyż "budzą cechy pasji i ignorancji"), jajek i żadnego mięsa (nawet owoców morza). Stosuje się natomiast produkty mleczne pod warunkiem humanitarnego traktowania bydła oraz świeże, ekologicznie uprawiane zboża, rośliny strączkowe i większość warzyw. Ten sposób gotowania rozpowszechniają na świecie wyznawcy Kriszny, różniący się tym od ortodoksyjnych hinduistów (braminów), że nawracają na swoją religię ludzi wszystkich ras i narodowości, nie uznając systemu kastowego; są, można powiedzieć, ekumeniczni. To oczywiście w daleko idącym skrócie i uproszczeniu; nie jestem religioznawcą, ani kulturoznawcą.
*becok to śląska nazwa fasoli
*Pan Jagannatha to jedna z postaci Kriszny, któremu bhaktowie (wyznawcy) ofiarowują słodką zupę z ciecierzycy będącą dla mnie inspiracją do ugotowania fasoli na słodko.
Wszystkie informacje o kulturze bhaktów Kriszny pochodzą z książki "Kuchnia Kryszny".
Fasola zupełnie nie w moim stylu, ale serduszka są prześliczne! W najbliższym rosole będą pływać serduszkowe marchewki!
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy mąż w ogóle zauważy te serduszka? ;D Bo mój je wpatrzony w monitor ;/
OdpowiedzUsuńZauważy, zauważy!! bo my kulturalnie przy stole w kuchni jadamy! a rosół podaję w kościołowych talerzach
OdpowiedzUsuń