Kiedy moja mama popełniała jakiś eksperyment kulinarny i pytała tatę, czy mu smakuje, odpowiadał grzecznie, że tak, owszem. Ale pytany po jakimś czasie, czy chce, żeby ugotowała ową potrawę, przyznawał, że raczej za nią nie tęskni. Stąd utarła się u nas nazwa dla takich "jednostrzałówek" - Dobre, ale nie rób tego więcej.
Do takich potraw zaliczyłam KURCZAKA PO MYŚLIWSKU w moim wykonaniu. Wygląda ładnie, egzotycznie, bardzo po włosku. Chcecie, to go sobie zróbcie, bo zapewne warto. Mnie samą zaciekawił pomysł gotowania drobiu w pomidorach - nigdy dotąd nie próbowałam. Zaryzykowałam raz i wystarczy, bo zdecydowanie nie pasuje mi to połączenie oraz smak czarnych oliwek na ciepło. Zastanawiam się teraz, czy efekt byłby dużo lepszy, gdybym użyła wina chianti i całych pomidorów z puszki, jak każe przepis, zamiast koncentratu (zupełnie przyzwoitego) i wina "jakie było pod ręką" (wytrawne, ale słabe). Moje zastanawianie się nie skłoni mnie jednak do powtórki eksperymentu.
Pozostali domownicy zjedli ptaka nawet chętnie, lecz skrytykowali brak chrupiącej zrumienionej skórki, o którą w duszonej potrawie raczej trudno.
Pokazuję zdjęcia, bo mi ładnie wyszły, a po oryginalny przepis odsyłam smakoszy włoskiej kuchni tam, skąd go wzięłam, na blog Kalejdoskop Kulinarny, gdzie jest jeszcze bardziej kuszący obrazek, na dodatek prawidłowo, bez oszczędności, wykonanej potrawy.
Wygląda na to, że z włoskiej kuchni najbardziej lubię lody, ale nie zamierzam sama ich robić, przynajmniej na razie ;)
Do takich potraw zaliczyłam KURCZAKA PO MYŚLIWSKU w moim wykonaniu. Wygląda ładnie, egzotycznie, bardzo po włosku. Chcecie, to go sobie zróbcie, bo zapewne warto. Mnie samą zaciekawił pomysł gotowania drobiu w pomidorach - nigdy dotąd nie próbowałam. Zaryzykowałam raz i wystarczy, bo zdecydowanie nie pasuje mi to połączenie oraz smak czarnych oliwek na ciepło. Zastanawiam się teraz, czy efekt byłby dużo lepszy, gdybym użyła wina chianti i całych pomidorów z puszki, jak każe przepis, zamiast koncentratu (zupełnie przyzwoitego) i wina "jakie było pod ręką" (wytrawne, ale słabe). Moje zastanawianie się nie skłoni mnie jednak do powtórki eksperymentu.
Pozostali domownicy zjedli ptaka nawet chętnie, lecz skrytykowali brak chrupiącej zrumienionej skórki, o którą w duszonej potrawie raczej trudno.
Pokazuję zdjęcia, bo mi ładnie wyszły, a po oryginalny przepis odsyłam smakoszy włoskiej kuchni tam, skąd go wzięłam, na blog Kalejdoskop Kulinarny, gdzie jest jeszcze bardziej kuszący obrazek, na dodatek prawidłowo, bez oszczędności, wykonanej potrawy.
Wygląda na to, że z włoskiej kuchni najbardziej lubię lody, ale nie zamierzam sama ich robić, przynajmniej na razie ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz