sobota, 19 grudnia 2009

Pieczona ryba - świąteczna i dietetyczna jednocześnie!

Jak widzę te wiecznie w panierce smażone ryby, to już mi mdło z nudów. Nie powiem, dobre są, ale po co cały czas to samo jeść? Tym bardziej, że to nie jest najzdrowszy sposób przyrządzania...
Moja rybka zadowoli nawet entuzjastów diety Montignaca i diet bezwęglowodanowych. Nadaje się także dla stosujących diety niskotłuszczowe!
Do potrawy, którą sobie wykombinowałam potrzebna jest świeża ryba, jakakolwiek, byle nie mrożona, bo będzie wodnista i nie upiecze się jak trzeba. My kupiliśmy tołpygę; dwa wielkie płaty, ważące razem ponad kilogram.
Sposób przyrządzenia:
Rozkładamy na blaszce, w naczyniu do zapiekania albo w jednorazowej płaskiej formie. Po skropieniu sokiem z cytryny, natarciu zmiażdżonym czosnkiem, posypaniu lekko wegetą (czy czymś takim, albo solą samą), suszonym tymiankiem (koniecznie!) i sproszkowanym imbirem wkładamy ją do piekarnika nastawionego na 180-200 stopni i pieczemy 40 minut (dla wszelkiej pewności dziabnąć w środek widelcem, czy nie surowa zanim wyjmiemy z piekarnika). Wiele tu zależy od gatunku ryby i wielkości fileta; trudno coś poradzić, jak się nie wie, jaka ryba będzie pieczona, ale tego się nie da zepsuć. No, chyba, że się spali :) Ale temu łatwo zapobiec; wystarczy pamiętać, że coś jest w piekarniku i zaglądać tam :)

Podałam tę rybę z prostym kari:
2 ziemniaki (nie wskazane dla diet niskowęglowodanowych)
1/2 torebki mrożonej brukselki
1/2 kalafiora (świeżego) podzielonego na różyczki
30-40 dkg dyni pokrojonej w grubą kostkę
1 torebka (20 g) przyprawy curry
1 łyżeczka garam masali (niekoniecznie)
1łyżeczka soli
1/2 szklanki wody
trochę tłuszczu (olej może być)
wykonanie:
Jak zawsze - grzejemy tłuszcz, dajemy przyprawy curry, a następnie, mieszając, warzywa od najtwardszych (czyli świeżych, korzeniowych - jak ziemniaki), przez liściaste (brukselka) do najdelikatniejszych czyli warzyw będących - botanicznie rzecz biorąc - owocami (w tym wypadku chodzi o dynię).

Jak się wszystko obtoczy w przyprawionym tłuszczu, to solimy, podlewamy wodą, przykrywamy szczelną pokrywką i dusimy jakiś kwadransik lub dłużej, jeśli wolimy mięciutkie i lekko ciapciate kari. Pod koniec można doprawić garam masalą - indyjską mieszanką przyprawową. Myślę, że jest to niezła alternatywa dla wigilijnego karpia, dlatego zgłaszam tę potrawę do akcji Kuchnia świąteczna i noworoczna ;)

4 komentarze:

  1. Ryba swiateczna i do tego dietetyczna :) Oj tak to to wazne~!

    OdpowiedzUsuń
  2. dodaj swoją publikacje na durszlaku - do akcji "zdrowo, dietetycznie"

    przyda się :)

    Nina

    OdpowiedzUsuń
  3. Smakowicie wygląda ta ryba. Zdaje się, że w najbliższym czasie zagości na moim stole.

    OdpowiedzUsuń
  4. Aromat musi bić po nosie! I ta wspaniała prostota. Fajowo...

    OdpowiedzUsuń