Przyjęło się ostatnio nadużywać słowa wegetarianizm. Zaczęto tak, nie widzieć czemu, chyba dla mody, nazywać wszystkie potrawy nie zawierające mięsa ssaków i ptaków. Tymczasem przechrzczone na tę modłę potrawy nieraz zawierają jajka, których ideologiczny wegetarianin nie tknie ze zrozumiałych względów*
Oto potrawa jarska czyli bezmięsna - LENIWE PIEROGI
- 50 dkg półtłustego twarogu zwanego też białym serem
- ok. pół szklanki mąki krupczatki (lub mieszaniny grysiku i mąki gładkiej)
- 2 jajka
- odrobina soli
- 2 łyżki smażonej cebuli (niekoniecznie)
- Na omastę: kilka łyżek masła, 2 łyżki bułki tartej (podgrzać w rondelku do zapienienia się).
Rozgniatamy ser w dużej misce (moja babcia mieli go w maszynce do mięsa, ale ja zagniatam dłonią aż pozbędę się większych grudek). Dodajemy resztę składników (bez masła i bułki tartej) i wyrabiamy ciasto, początkowo łyżką, później znowu ręką, dosypując mąki, jeśli ser był wilgotny lub jajka duże i masa nam się zbyt klei. Powinna być taka, jak na zdjęciu poniżej.
Tradycyjny kształt tych pierożków składających się z samego nadzienia (dlatego "leniwe", choć to nie one, tylko kucharka jest leniwa) to lekko spłaszczona kulka z dziurką. Uzyskuje się to nabierając czymkolwiek trochę masy wielkości dużego orzecha włoskiego, dotykając nią mąki nasypanej do miseczki pod ręką i tocząc omączonymi rękami. Dziurkę robi się wpychając w klucha omączony mały palec.
Wrzucamy porcjami na osolony wrzątek. Gotujemy bardzo krótko,
tylko do wypłynięcia spod wody!
Są świetne na cieplutką kolację lub na drugie danie po solidniejszej zupie. Dobrym pomysłem mojej rodzinki jest podawanie ich z gotowaną jarzynką z rodzaju tych, które również polewa się zrumienioną na maśle bułeczką tartą, np. z fasolką szparagową lub z kalafiorem.
Słyszałam też, że niektórzy jedzą to na słodko, polane tylko stopionym masłem i lekko posypane cukrem. Oczywiście wówczas wersja ze smażoną cebulką odpada.
*z jajka wykluwa się kurczę, żywe czujące stworzenie; chcąc być konsekwentnym wegetarianinem nie wolno udawać, że się tego nie wie. Albo dajmy sobie spokój z modnymi określeniami na "nie lubienie mięsa". Człowieka po prostu nie jedzącego mięsa, obojętnie z jakich względów, powinno się nazywać jaroszem.
Wrzucamy porcjami na osolony wrzątek. Gotujemy bardzo krótko,
tylko do wypłynięcia spod wody!
Są świetne na cieplutką kolację lub na drugie danie po solidniejszej zupie. Dobrym pomysłem mojej rodzinki jest podawanie ich z gotowaną jarzynką z rodzaju tych, które również polewa się zrumienioną na maśle bułeczką tartą, np. z fasolką szparagową lub z kalafiorem.
Słyszałam też, że niektórzy jedzą to na słodko, polane tylko stopionym masłem i lekko posypane cukrem. Oczywiście wówczas wersja ze smażoną cebulką odpada.
*z jajka wykluwa się kurczę, żywe czujące stworzenie; chcąc być konsekwentnym wegetarianinem nie wolno udawać, że się tego nie wie. Albo dajmy sobie spokój z modnymi określeniami na "nie lubienie mięsa". Człowieka po prostu nie jedzącego mięsa, obojętnie z jakich względów, powinno się nazywać jaroszem.
Witam Cię, trafiłam przez KaroLinę i właśnie się rozgladam :)
OdpowiedzUsuńPierwsze zaskoczenie-leniwe w ksztalcie sląskich :) Nie widziałam jeszcze tak podawanych, u nas leniwe mają kształt kopytek. Prawdą jest to, co mówisz o wegetarianizmie i nadużywaniu tego zwrotu.
No dobrze kończę. I pozdrawiam!
Ja także się zdziwiłam - tradycyjny kształt, który pokazujesz, jest właśnie tradycyjnym kształtem klusek śląskich, nie zawierających sera. A dziurka jest w nich po to, by zatrzymywał się w niej sos, z którym są zazwyczaj podawane. Leniwe maja kształt kopytek.
OdpowiedzUsuńNie zmnienia to oczywiście faktu, że Twoje leniwe są na pewno przepyszne i na takie wyglądają , i że w zasadzie można im nadać każdy kształt, jaki nam się podoba - trudno jednak w takim przypadku mówić o "tradycji" :)
( ja także najbardziej lubie leniwe ze zrumienioną bułeczką :) )
Zaskakujące! Skąd jesteście? Bo tradycja, o której piszę to Bohorodczany, Stanisławów... Wprawdzie mieszkam na Śląsku, więc też przesiąkłam, ale geneza moich leniwych jest właśnie taka!
OdpowiedzUsuńW formie kopytek, u "nas" na Śląsku, robi się właśnie... kopytka! :)
(Ale tak naprawdę, to kształt jest ważny o tyle, że zależnie od konsystencji ciasta, czasem da się robić "kopytka" a czasem lepiej toczyć "gałeczki")
Dziękuję za komentarze!
Popieram Muskat, pierogi leniwe zawsze były okrągłe i z dziurką, jadłam kiedyś takie w kształcie kopytek na jakiejś stołówce i były koszmarne! Najważniejsze: nie wolno oszukiwać i oszczędzać na serze!
OdpowiedzUsuńMuscat, Muscat... złotko! Przez "c" ;p
OdpowiedzUsuńBardziej chyba smak zależy od tej "oszczędności" niż kształtu, ale i to prawda, że jak dodasz dużo mąki, to każdy kształt wytoczysz bez trudu, a jak ciasto kruche, to "kulać" gałeczki trzeba.
Ze stołówkowymi leniwymi problem jest taki, że nie ma tam czasu odsączyć je należycie z wody - toteż są takie... wodniste właśnie. (Też mi się zdarzało na stołówkach jadać.)
Jarosz to takie uroczo staroświeckie słowo, rzeczywiście, teraz są sami wegetarianie. Co prawda mięso jadam, ale narobiłaś mi ochoty na leniwe, a mam ugotowany obiad aż do czwartku (żeby jeść zdrowo, bo takie jest hasło tego tygodnia, ale się nie przemęczać, bo wtedy na pewno w okolicach środy a najdalej czwartku skończyłoby się na pizzy).
OdpowiedzUsuńDla mnie leniwe są w kształcie kopytek, a śląskie z dziurką. I moim zdaniem, kształt bardzo wpływa na smak.
Kształt wpływa na smak? To prawda! Coś w tym jest...
OdpowiedzUsuńCiekawe dlaczego?...
(Aha, u nas "śląskich" nie bywało - z prostego powodu, że za czasów, kiedy moje babcie uczyły się gotować, to każda z nich była w innym kraju... itd. itp. Jadałam jakieś pyszne kluchy, za każdym razem inne, ale nawet nazwę trudno ustalić teraz... co dopiero - przepis...)
ale ładne wyszły i przepis jest! to trzeba zrobić:)
OdpowiedzUsuńJa jestem chyba bardzo modna, bo spieszę donieść:
OdpowiedzUsuń-jarosz w przeciwieństwie do wegetarianina je ryby i owoce morza,
-jajko zniesione przez kurę nioskę (czyli hodowaną dla jaj, nie piskląt, zwykle takie kurki koguta na oczy nie widziały) jest niezapłodnioną komórką rozrodczą, i nic się z niego by nie wykluło. Kura po prostu je znosi i tyle, coś jak wypadanie włosów czy złuszczanie się naskórka - nie stanowi jej zatem, że ktoś to jajo zje
Pozdrawiam mięsojadów, jaroszy, wegetarian i wegan, i pozostałych także :)