...czyli STEK Z ESPADONA
Widzę, że moja rybka spodobała się. Tak bardzo mnie to cieszy, że zaraz zaprezentuję drugą, ale zjedzoną prawie pół roku temu ;)
Jak u nas trudno o świeże ryby, wiadomo! Będąc z mężem i siostrą w "ciepłym kraju" uparłam się spróbować ryby z tamtejszego targu. Długo chodzimy, wybieramy, aż w końcu w kuchni lądują trzy wspaniałe "steki" z czegoś, co chyba po polsku nazywa się ryba-miecz, a po ichniemu - espadon. Jeśli kiedykolwiek natkniecie się w sklepie na ten boski pokarm, kupcie go natychmiast!
Myślę, jak tu nie spaprać tego wielkiego kęsa białka i w końcu podejmuję męską decyzję: nie psuć żadną panierką, marynatą, przyprawami, przekonać się najpierw, jak to smakuje samo z siebie! A jesli okaże się mdłe? I na to jest sposób: kręcę masełko czosnkowe, ziołowy sosik na bazie creme fraiche (O radosny kraju, masłem i prawdziwą śmietaną płynący!), przygotowuję świeże cytryny, sos sojowy i sól, żeby w razie czego, już na talerzu "upgradować" potrawę.
A espadon? Na czystą patelnię (z nieprzywierającą powłoką) i po kilka minut ostrego smażenia z każdej strony; pod koniec nieco masła, żeby się lekko rybka zrumieniła. Steki były tak wielkie, że każdy smażyłam osobno :D
Podane ze smażonymi ziemniakami straciły nieco walory zdrowotne, ale smak był niezapomniany. Vive la France!
Widzę, że moja rybka spodobała się. Tak bardzo mnie to cieszy, że zaraz zaprezentuję drugą, ale zjedzoną prawie pół roku temu ;)
Jak u nas trudno o świeże ryby, wiadomo! Będąc z mężem i siostrą w "ciepłym kraju" uparłam się spróbować ryby z tamtejszego targu. Długo chodzimy, wybieramy, aż w końcu w kuchni lądują trzy wspaniałe "steki" z czegoś, co chyba po polsku nazywa się ryba-miecz, a po ichniemu - espadon. Jeśli kiedykolwiek natkniecie się w sklepie na ten boski pokarm, kupcie go natychmiast!
Myślę, jak tu nie spaprać tego wielkiego kęsa białka i w końcu podejmuję męską decyzję: nie psuć żadną panierką, marynatą, przyprawami, przekonać się najpierw, jak to smakuje samo z siebie! A jesli okaże się mdłe? I na to jest sposób: kręcę masełko czosnkowe, ziołowy sosik na bazie creme fraiche (O radosny kraju, masłem i prawdziwą śmietaną płynący!), przygotowuję świeże cytryny, sos sojowy i sól, żeby w razie czego, już na talerzu "upgradować" potrawę.
A espadon? Na czystą patelnię (z nieprzywierającą powłoką) i po kilka minut ostrego smażenia z każdej strony; pod koniec nieco masła, żeby się lekko rybka zrumieniła. Steki były tak wielkie, że każdy smażyłam osobno :D
Podane ze smażonymi ziemniakami straciły nieco walory zdrowotne, ale smak był niezapomniany. Vive la France!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz