poniedziałek, 16 listopada 2009

Wzgardzony grubas


Świętowanie potraw z dyni właśnie się u nas skończyło, a ja tu wyskakuję jak Filip z konopi... No właśnie, niewielki renesans tego warzywa na naszych stołach jest związany tylko i wyłącznie z nieuniknioną amerykanizacją kultury: oglądamy filmy, których bohaterowie świętują Dzień Dziękczynienia jedząc indyka i placek dyniowy, a w Helloween bawią się stawiając dyniowe lampiony. Toteż na przełomie października i listopada można spotkać w blogach kulinarnych trochę przepisów na dyniowe specjały.
Nie tak to drzewiej bywało, moje dziatki! :) Ciocia Muscat zaraz Wam opowie.
Na Śląsku dawniej dynia była warzywem cenionym; jeszcze za mojego dzieciństwa widywałam ją w sklepach warzywnych, krojoną i sprzedawaną na wagę. Robiono z niej kompot, zupę mleczną, fałszywą marmoladę pomarańczową oraz dodawano do ciast. Nie da się ukryć, że w czasach kryzysu była jednym z bardziej dostępnych źródeł karotenu (prowitaminy A). Oczywiście moja rodzina, jako mięsożercy z jednej strony a haziaje (nie-Ślązacy, przybysze ze wschodu) z drugiej, nigdy dyni nie kupowała, nie gotowała i nie jadła. Jedyne wspomnienia jakie mam, są więc natury estetycznej - ślicznie ta dynia w sklepach i na straganach wyglądała, wielka, pomarańczowa, lśniąca.

Ponieważ obecnie jedyny sposób wejścia w posiadanie kawałeczka dyni, to kupić ją w całości, a jedyny możliwy termin, to koniec października, dni te stają się naszym prywatnym festiwalem dyniowym, podczas którego raczę rodzinę najróżniejszymi potrawami z dominantą pomarańczowego warzywa.





Oto jedna z ulubionych potraw mojego syna:

WIEPRZOWINA W SŁODKO KWAŚNYM SOSIE

zainspirowana kuchnią chińską i tajską

składniki:

- kilka łyżek oleju do smażenia

- 1 cebula pokrojona w „piórka” czyli wzdłuż warstw

- 1 czerwone chili pocięte na ukośne krążki i z powybieranymi pestkami

- 1 łyżka utartego lub posiekanego świeżego imbiru (niekoniecznie)

- 1 posiekany ząbek czosnku (niekoniecznie)

- nieco świeżych warzyw jakie są pod ręką, przykładowo: marchewka (plasterki lub słupki), gałązka selera (ukośne plasterki), garść fasolki szparagowej lub groszku w strączkach, cukinia (mała w półplasterkach lub kawałek dużej pokrojony w kostkę), ogórek, papryka, biała rzodkiew, seler korzeniowy, pietruszka itp. Razem jakieś 2 - 3 garście pokrojonej roślinności

- 3 grube plastry schabu lub szynki wieprzowej pokrojone w wąskie paski

- kawałek dyni pokrojony w dość grubą kostkę (jakieś 2 garście)

- garść warzyw marynowanych np. mini kukurydza (poprzekrawać kolby na pół) albo ogórki pokrojone wzdłuż czy na plasterki, mogą być też marynowane pieczarki

- kilka łyżeczek sosu sojowego

- kilka łyżek octu z marynaty

- 1 łyżeczka cukru

- 1 łyżeczka mąki (jakiejkolwiek)

- 1 łyżeczka koncentratu pomidorowego

- 1 łyżka kwaśnego niskosłodzonego dżemu lub sosu owocowego, np. czatney z mango, kwaśne powidła, dżem morelowy czy coś w tym guście (niekoniecznie)

- kilka łyżek rosołu (niekoniecznie)

wykonanie:

Chili rzucić do rondla lub głębokiej patelni na rozgrzany olej, zamieszać, dodać cebulę, czosnek, imbir, potem warzywa (ale NIE dynię!). Mieszając, krótko smażyć warzywa na ostrym ogniu (ok. 3-5 minut); odsunąć je na boki rondla lub patelni i na olej kłaść partiami mięsne paski dbając, żeby każdy zbielał, a nawet zrumienił się. Wymieszać to wszystko i dodać dynię smażąc kolejne 5 - 10 minut. Ma się nie spalić i nie rozgotować, ma być jędrne, ale jeśli wydaje nam się, że coś jest surowe, to smażymy jeszcze chwilę. Można przykryć na ten moment i poddusić.

Tymczasem mieszamy składniki sosu (czyli całą resztę) w jakimś naczyniu i polewamy nim mięso z warzywami jeszcze raz zagotowując całość. Natychmiast wszystko wykładamy na talerze lub do miseczek z ryżem ugotowanym po chińsku lub na sypko (he, he, to wcale nie jest to samo). Polecam jedzenie pałeczkami, żeby nie zjeść za szybko, tylko delektować się smakiem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz