środa, 18 listopada 2009

Pieśń o kari

curry vel kari
z papadamami
Kontynuując jesienną, warzywną tematykę - z gościnnym udziałem dyni jako super star - napiszę sobie dzisiaj o kari, zwanym też z angielska curry. Nie jest to bynajmniej jedna jakaś konkretna potrawa, ale raczej sposób przygotowywania warzyw, ryb, mięs, a nawet jajek i owoców morza. Generalną zasadą jest rzucanie produktów na aromatyzowany przyprawami, gorący tłuszcz, a następnie duszenie pod przykryciem w parze powstałej z ich własnej wilgoci. Tyle można powiedzieć o wszystkich kari; dalej są tylko mniej lub bardziej komplikujące sprawę szczegóły. Np. czy kari jest potrawą wegetariańską, wegańską, koszerną, hinduską czy muzułmańską? To temat na kolejne, obszerne posty w przyszłości. Tymczasem skupmy się na kari warzywnym, wykorzystującym bogactwo jesiennej roślinności dostępnej w Polsce.
Najważniejszą rzeczą są przyprawy. Spokojnie można ułatwić sobie gotowanie używając gotowej mieszanki którejś ze znanych firm, ale warto, naprawdę warto dodać świeżego utartego imbiru, świeżego posiekanego chili i czasami czosnku.
Tu mała dygresja o czosnku i cebuli: kari zrobione bez tych roślin, a z dużym udziałem imbiru i ostrej papryczki, ma równie dobry, chociaż zupełnie różny smak i tę zaletę, że pozostawia przyjemny aromat w ciele człowieka nawet po jedzeniu. Jest po prostu bardziej randkowo romantyczne, jeśli wiecie o co mi chodzi ;) Wspomnę jeszcze kiedyś o tym przy okazji pisania o kuchni braminów.
Wracając do przypraw, które właściwie decydują o smaku dobrego kari, to w wolnej chwili można przygotować sobie mieszankę mielonej kolendry, kuminu (tzw. kmin rzymski), kurkumy, świeżego tartego imbiru i ostrej papryczki, nałożyć do słoiczka konserwując solą i świeżym sokiem z cytryny i przechowywać w lodówce do użycia nawet przez dwa tygodnie (jeśli na dłużej, to lepiej zalać olejem w celu ochrony przed powietrzem).
Można też, czemu nie, kupić gotową pastę curry na stoisku z egzotyczną żywnością. Warto wypróbować jedną czy drugą, podobnie jak różne mieszanki sypkich przypraw - czasami trafiają się naprawdę dobre i pasujące do ulubionych zestawów warzywnych.
No to kończę ględzić i podaję przepis na to konkretnie, co jest na zdjęciach:
KARI WARZYWNE
składniki:
kilka łyżek oleju
1-2 łyżki utartego świeżego imbiru
1 posiekane czerwone chili bez pestek lub trochę harrisy
zgnieciony ząbek czosnku (opcjonalnie)
torebka przyprawy "curry" lub po łyżeczce mielonej kolendry, kuminu i kurkumy oraz po szczypcie mielonego ziela angielskiego, cynamonu, kardamonu, gałki muszkatołowej i goździków (nie musi być to wszystko na raz, ale może)
2 ziemniaki pokrojone w grube półtalarki albo w kostkę
1/3 torebki mrożonego groszku w strączkach
1/3 torebki mrożonej włoszczyzny
1/3 torebki mrożonej brukselki
sól
4 garście dyni pokrojonej w kawałki mniej więcej równe kawałkom ziemniaków
wykonanie:
W dużym garnku rozgrzać proszę olej i rzucić tam chili i imbir,
zamieszać, dodać przyprawy w proszku i ziemniaki,
chwilę smażyć mieszając, aż ziemniaki zbieleją i równo pokryją się tłuszczem z przyprawami,
dodać mrożone warzywa, posolić, dokładnie zamieszać, przykryć i dusić jakieś 10 min. na małym ogniu.
Jeśli istnieje obawa, że coś przywrze (przypali się), to można dać kilka łyżek wody, ale przy użyciu mrożonych warzyw to najczęściej nie jest potrzebne.
Na koniec dodać dynię i dusić jeszcze 5-10 minut, aż dynia się ugotuje.

Na zdjęciach powyżej trzy sposoby podania tego kari:
- klasycznie z ryżem (tu akurat ryż smażony z jajkiem, coś jak ryż po kantońsku tylko uproszczony do minimum)
- z czystym ryżem i japońskim omletem tamagoyaki (o nim innym razem)
- z papadamami, bardzo po indyjsku.
Na wszystkich zdjęciach jest to samo kari, z tego samego garnka, a że wygląda inaczej? Ha! Na tym właśnie polega magia tej potrawy - prostej i wyrafinowanej zarazem!

Kari niestety wymaga zaglądania do garnka i kontroli, ale robi się bardzo szybko.
Co innego kari zrobione wyłącznie ze świeżych warzyw! To dlatego właśnie podałam ten, uproszczony przepis; nie chciałam odstraszać początkujących warzywojadów :) od gotowania. Chociaż muszę przy okazji gorąco zachęcić Was do poświęcenia kilku godzin w jakimś wolnym dniu na przygotowanie gara kari ze świeżych jarzynek, takich jak kalafior, brokuły, marchewki, bakłażany, cukinie i dużo, dużo innych. Taką potrawę można następnie zamrozić w plastikowych pojemnikach lub nawet zapasteryzować w słoikach i zużyć stopniowo w ciągu kilku tygodni. Pamiętajcie: odgrzewane kari jest jeszcze lepsze!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz