niedziela, 6 czerwca 2010

Ogórki po japońsku - kuchnia japońska dla Polaków


To, co sprawia, że kuchnia japońska jest zdrowa, to między innymi używanie produktów sezonowych. Szklarniowe ogórki, jakie możemy kupić teraz przez cały rok, były dawniej w Japonii tradycyjnym produktem miesiąca maja.
Są to podłużne ogórki z gładką skórką, której się nie obiera.
Dwa ciekawe przepisy na podanie ogórków w stylu japońskim znalazłam w Japońskiej Kuchni Karoliny tutaj i tutaj.
Musiałam wypróbować, bo ogórki lubię, a mizeria już mi się dawno znudziła.
Przepis, który wybrałam jest prostszy i mniej egzotyczny (sami zobaczcie, dlaczego), ale uzupełniłam go o ziarenka sezamu, które występują w drugim przepisie.

składniki:
- zielony ogórek
- łyżeczka soli
- łyżka oleju sezamowego
- łyżeczka przyprażonych ziarenek sezamu
Ogórek pociąć w słupki i wymieszać z pozostałymi składnikami. Odstawić do "przegryzienia". Mnie pasuje do pure z ziemniaków i kotleta; pojęcia nie mam z czym mogą to jeść Japończycy.

7 komentarzy:

  1. Pewnie tak, widzę ogórki w prawie wszystkich sushi jako składnik, ale z wyjątkiem tego dania to mnie jakoś ogóry z ryżem nie ruszają. Oba produkty są "wychładzające" wg makrobiotyki i coś w tym jest.

    No i tak z samym ryżem? Bardziej to widzę, jeśli już, do smażonych rzeczy typu tempura czy inne yakitori, hę? I makaron soba na zimno byłby chyba z ogórkami dobry.

    W każdym razie same ogórki po japońsku są świetne. Wiesz, chociaż lubię śmietanę, to już na mizerię nie mogę patrzeć!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zartowalam rzecz jasna. Tak walnelam w ramach poglebiania stereotypow na temat kuchni narodowych. ;) Mysle, ze z makaronem jajecznym bylyby fajne te ogorki, skropione olejem sezamowym. :) Moze odrobina dymki i chili na wierz i dla mnie danie jak znalazl. :)

    P.S. Jak tam Raciborz sie trzyma? Pytalam n aFB, ale chyba nie widzialas. Kiedys czesto tam jezdzilam, wiec mam jakis sentyment.

    OdpowiedzUsuń
  3. U nas z wodą w porządku już. Odra dwa razy szersza, ale na to mamy wały - jak się okazało, porządnie zrobione. W okolicach pewnie gorzej, ale nic nie słyszę od znajomych z wiosek, żeby ich zalewało.
    Tylko te glinianki - planowaliśmy tam duży biwak ze znajomymi, ale nic z tego. Wszystkie płaskie miejsca pod wodą.
    Za to dzisiaj się kąpałam w jednym z tych stawów i pikniki tam robimy, jak dawniej :)

    Na FB nie dostałam wiadomości od Ciebie. Coś tam musiało nie zadziałać. Chyba, że na tablicy napisałaś, to mogło mi zginąć po prostu - widziałaś jacy u mnie gadatliwi są? Mam po 300 informacji dziennie i dawno przestałam to ogarniać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zagadałam Cię na tablicy Bloguję o gotowaniu, bo tam Cię "odkryłam". ;) Zaraz poczytam o pikniku.

    OdpowiedzUsuń
  5. Aha, mnie się jakoś nie pojawiło, że ktoś mój post skomentował, to więc przepraszam, że nic nie odpisałam ^^'

    Tylko proszę nieśmiało jak Anna Shirley, (którą wszyscy lubimy, prawda?), żeby nie Andzia tylko Ania tj. - w moim wypadku - Danuta lub Muscat, nie Danusia czy Danka (brr!!!). Bardzo, bardzo proszę. (A jeśli już koniecznie "Danusia", to żeby chociaż wołacza używać, nie mianownika.)

    OdpowiedzUsuń