środa, 4 maja 2011

Ponowne zaproszenie do "Literatury na talerzu"


Zaczynam podejrzewać, że nie do końca zrozumiale opisałam akcję. Może trochę za bardzo się spieszyłam i za bardzo byłam tym pomysłem podekscytowana. Wydawało mi się, że starczy rzucić hasło i wszystko jasne. Teraz sobie zdałam sprawę, ze chyba się okazałam mało komunikatywna. Dodam więc (może jeszcze nie jest za późno), że w akcji "Literatura na talerzu" idzie o DOWOLNE przepisy, byle na potrawy spożywane przez bohaterów literackich. W książkach, nawet półdokumentalnych czy podróżniczych rzadko znajdziemy gotowe przepisy, ale nader często wzmianki, że jedzono lub pito i CO jedzono lub pito zawierają nawet krótkie opowiadania. Wystarczy więc tylko wyobrazić sobie jak to mogło smakować, z czego było zrobione i spróbować samemu albo zgodnie ze znanym sobie przepisem albo całkiem eksperymentalnie. Mój eksperyment z owsianką mógł odstraszyć, ale przecież nie chodzi o znajdowanie aż tak dziwnych połączeń. Niekoniecznie też o rzadko spotykane składniki. Nie muszą być łapy niedźwiedzia z "Winnetou" :) Może ktoś umie zrobić kawę jak w "Panu Tadeuszu" albo coś, co jedzono u Żeromskiego? Śmiało, Koledzy i Koleżanki! Ponownie gorąco zapraszam do akcji!

11 komentarzy:

  1. Mnie owsianka nie odstraszyła!:) wręcz przeciwnie:) fajna akcja...pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieje, ze uda mi sie jeszcze cos dodac - czasu ostatnio malo, oj, malo... A pomyslow sporo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Muscat, a ja przez przypadek wczoraj dołączyłam do akcji;) źle kliknęłam na durszlaku, chciałam otworzyć inną akcję:) Ale dzięki temu co pokombinuję... Mam nadzieję, że mi się uda.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze, że przypomniałaś akcję.
    Chciałam dołączyć wcześniej, ale straszny brak czasu na realizację własnych pomysłów.
    Ale jeszcze mam szansę.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. O! Jak fajnie, że jesteście! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmmm, ja nie pamiętam żadnego przepisu z książek, które czytam. No może oprócz pieczonego nad ogniskiem Pikachu (dla tych, co nie wiedzą - wstydźcie się - to taki mały żółty pokemon),ale to się chyba nie nadaje... :)

    OdpowiedzUsuń
  7. BO ja na przykład zawsze czytając Lwa, czarownice i starą szafę musiałam jeśc Ptasie mleczko:). Ale przepis a nie już mam na blogu. Jedną z najbardziej apetycznych ksiązek jakie znam są te o Ani Shirley. Tam zawsze tyle pyszności....:)albo Aghaty Christe i angielska wyżerka:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawe jak smakuje pieczony Pikachu? I gdzie o tym przeczytałaś? A gdyby tak zastąpić w tym przepisie brakujący składnik i... upiec innego pokemona?

    Z "Ani z Zielonego..." pamiętam tylko ten nieszczęsny groszek i sok malinowy ;) Owszem coś się tam jadało, ale strasznie dawno nie czytałam; może sobie przypomnę?

    Mówią, że angielska kuchnia jest fatalna. Chętnie bym poczytała coś o tym. Kryminały i jedzenie to zawsze jakoś mi się kojarzy :)

    OdpowiedzUsuń
  9. dziękuję za zaproszenie do akcji :) nie jestem pewna, czy do końca spełniam kryteria powyższe, ale skoro tak, to chętnie dołączę :) pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozumiem. Nie zostało dużo czasu, ale dołączam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Odtwarzamy akcje w mikserze kulinarnym w zakładkach konkursy :)

    OdpowiedzUsuń